czwartek, 28 marca 2013

Duma i uprzedzenie - 4

Narzuciłam na siebie koszulkę i spodenki. Delikatnie zapukałaś do drzwi sąsiedniego pokoju. Otworzył Ci zaspany Kurek. Przeciągnął się i głośno ziewnął.
- gdzie On jest ? - spytałaś rozglądając się po bartoszowych czterech kątach.
- przyszedł tutaj, przebrał się i wyszedł - oznajmił Ci przyjmujący - zostawił Cię ?
Kiwnęłaś głową i wróciłaś do siebie. Ubrałaś się cieplej i wyszłaś na balkon. Chwilę postałaś oparta o drewnianą, rzeźbioną balustradę i postanowiłaś zejść na śniadanie.
Siedział tam. Ale nie sam, a jego towarzyszem nie był Kurek, tylko długowłosa blondynka. Trzymał jej dłoń w swojej. Tego było dla Ciebie za dużo. Wybiegłaś z płaczem taranując przy tym zarówno Bartosza jak i Michaela. Zamknęłaś się w pokoju i zaczęłaś pakować swoje rzeczy. W recepcji zapłaciłaś za nocleg i niepostrzeżenie wsiadłaś do czekającej tylko i wyłącznie na Ciebie taksówki.

Przespał się z Tobą, a potem wrócił do swojej dziewczyny, narzeczonej, a może nawet i żony! To wszystko Cię przerosło. Kazałaś zatrzymać się kierowcy na dworcu kolejowym. Podeszłaś do kasy i zakupiłaś bilet powrotny do Berlina. Po półgodzinnym czekaniu wsiadłaś do pociągu. Odnalazłaś przydzielone Ci miejsce. Otworzyłaś drzwi przedziału. Siedział tam. Czekał.
- chyba nie myślałaś, że dam Cie wyjechać. Nie chcę Cię stracić po raz drugi.
Wziął Twoją walizkę i położył ją na półce zaraz obok swojej.
- dlaczego mi nie powiedziałeś, że kogoś masz?  - spytałaś siadając na przeciwko Niego
- już nie mam. Zerwałem z nią dziś rano.  Przepraszam, że wcześniej Ci nie powiedziałem, ale nie chciałem Cię spłoszyć. Zawaliłem, wiem, ale gdy Kurek powiedział mi, że Cię widział, a potem.. potem stałaś na tym balkonie.. wszystko wróciło. Wera, ja Cię dalej kocham.
Patrzył w Twoje oczy. Poczułaś jak łzy płyną Ci po policzkach. Kucnął naprzeciwko Ciebie i jednym ruchem otarł słone krople. Ujął Twoją twarz i delikatnie musnął swoimi wargami Twoje. Nie widząc Twojego sprzeciwu zaczął penetrować językiem twoją jamę ustną. Toczyliście wewnętrzny bój. Napawaliście się sobą, bo przecież mimo tego, że kryliście swoje uczucia i próbowaliście o nich zapomnieć, one ciągle żyły gdzieś na dnie waszego serca.

Weszliście do Twojego mieszkania. Siatkarz kazał spakować Ci Twoje rzeczy, ba! on nawet pomógł Ci to zrobić. Rankiem przyjechał Kurek ze Shmittem. Pożegnałaś się z Niemcem, a w pracy złożyłaś wypowiedzenie. Razem z dwójką sportowców ruszyłaś na berlińskie lotnisko. Po kilkugodzinnym locie wylądowaliście w Latinie. Taksówką dojechaliście do mieszkania atakującego. Bartosz pomieszkiwał z wami przez kilka dni, po czym odleciał do Polski, a później do rosyjskiej stolicy - Moskwy.

Mieszkaliście razem. Zaczął się sezon ligowy, więc Twój partner codziennie znikał na trening. Ty  w tym czasie uczyłaś się włoskiego. Zatrudniłaś się nawet w miejscowej gazecie, dla której od czasu do czasu pisałaś krótki artykuł do sportowej rubryki.

Żyliście z dnia na dzień. Zaręczyliście się i planowaliście ślub w Polsce. Trwał sezon reprezentacyjny, więc wróciłaś razem z Nim do kraju. Znów spotkałaś wszystkich siatkarskich znajomych i o dziwo część z nich nadal Cię pamiętała.

Dwudziestego piątego sierpnia stanęłaś na ślubnym kobiercu Patrząc Mu głęboko w oczy wypowiedziałaś słowa małżeńskiej przysięgi. Kurek trochę się zagapił i w ostatniej chwili podał księdzu Wasze obrączki z wygrawerowaną datą ślubu i waszymi inicjałami. Atakujący podniósł twój welon do góry i przypieczętował zawarty sakrament namiętnym pocałunkiem. Zgromadzeni goście bili wam braw. W rytmach weselnego marszu wyszliście z Kościoła. Przez dłuższą chwilę zbieraliście monety, którymi zostaliście obsypani. Następnie białą limuzyną udaliście się na lotnisko. Miesiąc miodowy, który w Waszym przypadku trwał zaledwie tydzień, poświęciliście na wylegiwanie się na plażach Majorki.

Następny sezon ligowy spędziliście w ojczystym kraju. On grał w barwach Zaksy, a ty spodziewałaś się dziecka, Waszego pierwszego dziecka. Zamieszkaliście  w Kędzierzynie, gdzie 30 maja przyszedł na świat Wasz syn. Seweryn był oczkiem w głowie tatusia. Rósł jak na drożdżach i coraz bardziej ciągnęło go do siatkarskiego boiska.
- Ród Jaroszów dalej będzie kontynuował siatkarską historię - śmialiście się widząc pierwsze próby odbicia piłki przez Waszego syna.

Przeżyliście tak wiele. Rozstaliście się, by potem jakimś cudownym, a wręcz magicznym sposobem znów się spotkać. Drugiej szansy już nie zaprzepaściliście. Pomimo waszemu uparciu udało się przezwyciężyć strach i zaufać miłości. I już żadna duma, ani uprzedzenie nie przeszkodzi wam stworzyć szczęśliwej rodziny.


____________________________________________
To już koniec historii Wery i... Jakuba :>

W następnym rozdziale widzimy się albo z siatkarzem z mojego klubu z województwa, albo z którymś z naszych amerykańskich Polaków :D

4 komentarze:

  1. Kolejna świetna historia. Aż szkoda, że to już koniec.
    Na początku już myślałam, że jednak jest skończonym dupkiem, chociaż ciężko było w to uwierzyć. Na szczęście nie miałam racji :)
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejną historię :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Od samego początku wiedziałam, że to będzie Jarosz, wiedziałam! A historia świetna, czekam na kolejną. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam że to będzie Kuba. Cieszę sie że wszystko skończyło się dobrze bo szczerze jak przeczytałam że Kuba siedzi na stołówce z jakąs Blondyną to pomyślałam Jakubie Jaroszu już po tobie ale na szczęście oliwa sprawiedliwa...
    Jak napiszesz coś nowego to proszę poinformuj mnie
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia jest świetna, naprawdę... i strasznie żałuję, że to już koniec, ale czekam na kolejną. Mam nadzieję, że pojawi się już niedługo.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń