sobota, 28 września 2013

Ósmy kolor tęczy - 5

- Gdzie jedziemy? - w końcu, po kilku minutach jazdy, odważyłaś się  zadać to jakże nurtujące Cię pytanie.
Zauważyłaś, że szerokim łukiem ominęliście Twoje osiedle, kierując się w całkiem inną stronę; praktycznie na drugi koniec miasta.
- Nie dopuszczę do tego żebyś znów TAM wróciła, żeby wróciło to wszystko - przyjmujący posłał w Twoim kierunku delikatny uśmiech.
Tyle tylko, że to nie był zwyczajny uśmiech numer jeden, którym Michał Kubiak obdarowywał panie ekspedientki w supermarkecie i kibiców podczas rozdawania autografów.  Ten uśmiech, jakkolwiek głupio to zabrzmi, pogrążony był w tajemnicy, oblany jakąś dziwną magią. Sama nie wiedziałaś co On tak naprawdę kombinuje, ale z każdą kolejną sekundą chciałaś jak najszybciej dotrzeć do celu i rozwiązać tą zagadkę.
Nie odezwaliście się już do siebie ani słowem. On całkowicie skupił się na prowadzeniu samochodu, a Ty zajęłaś się rozpoznawaniem okolicy do której się zbliżacie.
Zatrzymał samochód na niewielkim, oddalonym od centrum miasta, blokowisku.
- Witaj w nowym domu - oznajmił dumnie wyjmując z bagażnika Twoje walizki.
- Ale jak to w domu? - zapytałaś zdziwiona.
Pamiętasz jak wtedy w Jego oczach pojawiły się te nieprawdopodobne ogniki, a usta same wygięły się w najpiękniejszy uśmiech na świecie? Najpiękniejszy, bo miśkowy.
- Zamieszkasz ze mną - nie pytał Cię  zgodę, czy zdanie. On po prostu Ci to oznajmił, jakby od dłuższego czasu miał to wszystko zaplanowane.
- Ale ja… - zawahałaś się na moment.
- Nie możesz? - dokończył - ależ możesz. To tylko tak na jakiś czas. Dopóki nie dojdziesz do siebie.
- Michał, ale jak Ty sobie to wyobrażasz?
Co miał Ci powiedzieć? Prawdę? Miał wyznać Ci na parkingu co do Ciebie czuje? Miał zadeklarować Ci swoją miłość? Wypowiedzieć tysiące słodkich słówek? W tej chwili nie był na to gotowy.
- Normalnie - wzruszył ramionami - mam wolny pokój, może to nie są jakieś luksusy, ale myślę, że Ci się spodoba - mówił kierując się w stronę wejścia do jednego z bloków.
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi - zatrzymałaś Go układając swoją dłoń na Jego ramieniu.
- Bezsensowne gadanie ludzi mnie nie obchodzi - uciął szybko otwierając drzwi.
Kubiakowe mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze. Niestety budynek nie był zaopatrzony w windę, więc odległość dzielącą parter i drugie piętro trzeba było pokonać w tradycyjny sposób: po schodach. 
- Witam w moich skromnych progach - gestem ręki zaprosił Cię do mieszkania numer 8. 
Nie było super obszerne, ani wypełnione mega drogimi gadżetami. Zaraz na prawo była niewielka, podłużna kuchnia i również niewielki, ale praktyczny salon. Na lewo od głównego wejścia znajdowały się dwie sypialnie - pierwsza z nich miała być moja - a na wprost mieściła się łazienka.
- Rozgość się - polecił otwierając przede mną drzwi do mojego tymczasowego pokoju. Na przeciwko wejścia, pod oknem, stało łóżko. Wygodne. Na lewo  drewniana, starodawna szafa, a na przeciwko niej wiszące półki, na których poukładane były książki.  Ściany były pomalowane na słoneczny, żółty kolor, a całość  dopełniały zdjęcia słoneczników. Wszystko było przemyślane. Każda rzecz w tym mieszkaniu miała przypisane swoje miejsce.
Michał nie był bałaganiarzem. Pamiętasz, że gdy weszłaś do łazienki zdziwiłaś się, że na podłodze nie walają się ręczniki i stroje treningowe, a kosmetyki stoją równiutko poukładane na półce bok lustra? Na umywalce nie było śladu po paście do zębów, a deska od toalety była opuszczona. Również kuchnia miło Cię zaskoczyła. W zlewie nie roiło się od brudnych talerzy, a lodówka była maksymalnie zapełniona. Przygotował się na Twoje przybycie? To niewykluczone, bo który tak zabiegany facet wycierałby kurz z komody w salonie? 

sobota, 14 września 2013

Ósmy kolor tęczy - 4

Miałaś już dość. Męczyli Cię. Zadawali mnóstwo pytań, robiąc Ci przy okazji niezłą wodę z mózgu. Chcieli mieć pewność, że aresztowali WŁAŚCIWEGO,winnego człowieka.Bo przecież obrażenia Twojego ciała nie świadczyły o niczym. Tutaj,  w Polsce, liczy się tylko słowo i dobre alibi.
- Musimy być pewni, że to pan Welman był wobec pani agresywny – tłumaczył funkcjonariusz.
- Czy Pan sądzi, że sama doprowadziłam się do takiego stanu? – wyrzuciłaś z siebie , mając już po dziurki w nosie tego całego przesłuchania.
- Musimy sprawdzić każdy trop. Tak więc jeszcze raz: co pani zrobiła zaraz po wejściu do mieszkania?
Naszła Cię dziwna myśl. Pamiętasz, jak nagle uświadomiłaś sobie, że gdybyś wtedy nie uciekła, nie leżałabyś w tej sterylnej sali podpięta do kontrolujących życie aparatur, nie musiałabyś odpowiadać na bezsensowne pytania o życie intymne zadawane przez komisarza Mełko, a przede wszystkim Michał i Sylwia nie mieliby tylu problemów, które Ty na nie „zrzuciłaś”.
- A co wtedy robił pan Kubiak? – dopytywał policjant notując każde słowo w swoim kajecie.
- Sugerujesz Pan, że Michał mógł mnie pobić? – niemalże krzyknęłam, nerwowo się podnosząc i wyrywając kroplówkę.
- Nie było nas na miejscu. Musimy sprawdzić każdy trop.
- Michał stanął w mojej obronie, kiedy Marcin popchnął mnie na ziemię i okładał pięściami.  Później, jak już zresztą mówiłam, straciłam przytomność.
Spojrzałaś w przeszkloną ścianę, która odsłaniała część korytarza. Zauważyłaś Michała, siedzącego na krzesełku. Nie przypominał tego pełnego życia faceta, który wpadł do mieszkania Sylwii z wielkim uśmiechem na ustach  i tekstem : Ty pewnie jesteś Ewa. Siedział, sam, zgniatając w dłoniach papierowy kubek po kawie, wzrokiem błądząc po podłodze. Zaraz, gdy Go zobaczyłaś łzy cisnęły Ci się do oczu. Zastanawiałaś się wtedy : dlaczego?
Kompletnie się wyłączyłaś i nie słuchałaś komisarza, wymyślającego coraz to nowsze pytania. Skupiłaś się na Michale, dzięki któremu chcąc nie chcąc cięgle żyjesz. Dopiero teraz dokładnie się Mu przyjrzałaś. Spodobała Ci się Jego „misiowa mordka”, „artystyczny nieład” na głowie i ten pociągający, kilkudniowy zarost.
- Pani mnie w ogóle słucha? – komisarz Mełko uniósł głos, sprawiając, że Twoje myśli  wróciły na miejsce – to już ostatnie pytania i dłużej nie będziemy pani męczyć. Możemy kontynuować?
I znów pytał  o to samo. O Wasz związek, relacje pomiędzy Wami, o częstotliwość wybuchów jego agresji… aż w końcu skończył. Pożegnał się, podziękował i wyszedł. Wreszcie.

Gdy tylko Michał zobaczył, że funkcjonariusz wyszedł z Twojej sali, zerwał się z krzesełka. Ubrał biały fartuch i błyskawicznie znalazł się przy Twoim łóżku.
- Jak się czujesz? – spytał niepewnie, bardzo niepewnie.
Twoje oczy napotkały Jego źrenice. Zrobiło Ci się ciepło na sercu. Doskonale wiedziałaś co to oznacza, przecież nie jesteś głupiutką nastolatką nie umiejącą odróżnić tak podstawowych, emocji, uczuć. Wtedy już doskonale wiedziałaś, że to nie jest zauroczenie. To było coś więcej.
- Wszystko w porządku – zmieszana wyrzuciłaś z siebie tylko te trzy słowa,  a później dodałaś pełne współczucia: - dziękuje.
- Zrobiłbym to jeszcze raz. Zrobiłbym to tyle razy ile trzeba. Dla Ciebie – wyszeptał przyciskając swoje usta do Twojej skroni.

Po ciężkim tygodniu spędzonym w czterech przeraźliwie czystych i jasnych ścianach mogłaś odetchnąć świeżym, rześkim, listopadowym powietrzem. Michał pomógł Ci z torbą i zapinając zarówno swoje jak i Twoje pasy odpalił samochód.
Przez te siedem, długich dni zbliżyliście się do siebie. Można było Was nazwać dobrymi przyjaciółmi, bo tak też było, chociaż oboje chcieliście czegoś więcej, to jednak nie mieliście zamiaru się spieszyć. Bałaś się ponownie zaangażować w jakikolwiek związek. Ciągle nie mogłaś "otrząsnąć" się po poprzednim związku. Bałaś się, że Michał może okazać się takim samym skurwysynem jak Marcin. Tylko czy tak na prawdę jest się czego bać?