niedziela, 28 grudnia 2014

Life is a game made for everyone and love is a prize - 7

Nie zamierzałaś robić scen zazdrości na środku salonu. Zresztą nie miałaś nawet pojęcia, czy takim zachowaniem nie zbłaźniłabyś się przed przyjmującym. Postanowiłaś zachowywać się względnie normalnie, tak jakby scena, którą przed chwilą zobaczyłaś w salonie w ogóle Cię nie ruszyła. To chyba nie powinno być dla Ciebie trudnym zadaniem. Wielokrotnie wymazywałaś z pamięci wydarzenia wmawiając sobie, że są bezwartościowe i nie przynoszą nic cennego, a wręcz przeciwnie tylko zaśmiecają umysł. Może najwyższa pora wyrzucić już Matthew Andersona, nie tyle co z głowy, ale co z serca?  
Myślałaś, że pójdzie jak po maśle, a tak naprawdę nie zwracanie uwagi na umizgi Elizy względem przyjmującego idzie jak po grudzie. Nie możesz skupić się na rozmowie z nowo zapoznanym Pawłem – wysokim blondynem, który ewidentnie jest w Twoim typie! Zamiast utrzymywać kontakt wzrokowy z Twoim rozmówcą, Ty nerwowo zerkasz w stronę Twojego tymczasowego współlokatora, wesoło gaworzącego przy kuchennym blacie z gospodynią imprezy.
- Mi też polej – mówisz w końcu, gdy Twój towarzysz  polewa kolejną kolejkę alkoholu.
- Jak sobie życzysz, mała – posyła w Twoim kierunku iście hollywoodzki uśmiech i już po chwili Twój kieliszek zapełnił się przezroczystym trunkiem.
Odtąd piłaś równo z nimi. Powoli zaczynało szumieć już Ci w głowie, ale przynajmniej nie zamartwiałaś się poczynaniami  blondynki.
- Emiiiiii – jęknął Ci do ucha Paweł muskając nosem Twój policzek. Jego dłoń powędrowała na Twoje udo gładząc je w rytm wydobywającej się z głośników muzyki – Strasznie mnie pociągasz.
Patrzył na Ciebie wzrokiem pełnym pożądania, a jego usta co jakiś czas wyznaczały mokrą ścieżkę na Twojej szyi.
- Ja może pójdę po więcej wódki – zadeklarowałaś uwalniając się z Waszej plątaniny ciał.
Wkroczyłaś do kuchni, gdzie krzątała się Eliza. Nie zlokalizowałaś nigdzie Andersona, ale przypomniało Ci się jak przed chwilą widziałaś go przemykającego do łazienki.
- Masz może jeszcze wódkę? – uśmiechnęłaś się słodko, gdyż wypity wcześniej alkohol już nieźle zamieszał w Twojej głowie.
- A co chcesz się upić, ponieważ Twój chło-pak woli blondynki? – syknęła ironicznie poprawiając dekolt swojej sukienki, gdyż przy Twoim boku zmaterializował się siatkarz.
Chwyciłaś butelkę schłodzonego alkoholu i bez słowa wyminęłaś Andersona. Umościłaś się koło Pawła, który już po chwili wyciągnął z Twojego koka szpilkę pozwalając włosom kaskadą opaść na ramiona.
Kończyliście już pić kolejną butelkę, gdy naprawdę potężnie zakręciło Ci się w głowie. Przeprosiłaś wszystkich i w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza i zniwelowania wszystkich przytłaczających Cię uczuć udałaś się przed blok. Wiał dość chłodny wiatr, który sprawiał, że Twoje włosy fruwały w każdą stronę klejąc się do pomalowanych błyszczykiem ust.
Musisz pogodzić się z faktem, że nie ważne ile alkoholu wlejesz w swój organizm, ciągle będziesz zazdrosna o Matta. Nawet teraz nie możesz pozbyć się z głowy rozmyślań o tym co robi teraz zawodnik.
Nieoczekiwanie poczułaś na ramionach ciężką marynarkę. Odwróciłaś się i ujrzałaś za sobą uśmiechniętą twarz Pawła.
- Wreszcie sami – szepnął, układając dłonie na Twojej pupie i wciągając Cię do budynku.
Wbiegłaś po schodach chichocząc jak nastolatka, nie bardzo zdając sobie sprawę z zamiarów blondyna.
- Oj Emi, Emi – westchnął doganiając Cię i przyszpilając do najbliższej ściany – Jesteś taka niewinna.
Już po chwili jego język wsuwał się między Twoje usta, a dłoń coraz bardziej zaciskała się na prawym pośladku. Jego erekcja naciskała na Twoje podbrzusze, a Ty miałaś dwa wyjścia: zaprosić tego mężczyznę do mieszkania, albo strzelić mu w pysk i uciec. Stara Emilia Nowosielska zapewne zadowoliłaby się jednodniową przygodą, chwilą erotycznych uniesień. Ale nowa Emilia, którą zaczynałaś odkrywać odkąd Amerykanin zawitał w Twoich progach myślała bardziej o stabilizacji i miłości. Tej prawdziwej, w pełni odwzajemnionej miłości. Miłości do końca życia.
Odepchnęłaś mężczyznę na tyle mocno, że odbił się o poręczy schodów. Szybko pokonywałaś kolejne schody dzielące Cię od drzwi mieszkania. Słyszałaś za sobą kroki Pawła, który bardzo szybko Cię dogonił i unieruchomił.
- Nie opieraj mi się. Zabawimy się tylko trochę. Przecież to samo zrobi z Tobą to, pożal się Panie Boże, bożyszcze nastolatek – warknął mocno ściskając Twoją brodę.
- Pieprz się – syknęłaś próbując się mu wyrwać.
- Jedyne co będę pieprzył to Ty. Mogę to zrobić tutaj, albo w Twoim mieszkaniu. Co wybierasz? – obsypywał Twoją szyję pocałunkami. Kąsał ją zębami. Przy szczypywał.
- Odwal się ode mnie, rozumiesz?
- Myślałem, że wypiłaś już na tyle dużo, że pójdzie gładko – pokiwał z politowaniem głową.
- Przeliczyłeś się – mruknęłaś znów próbując się wyrwać z jego uścisku.
- Ja nigdy nie rezygnuje, ma ochotę Cię przelecieć. I to zrobię .
Poczułaś jak materiał Twojej sukienki unosi się do góry, a jego palec zataczała kółka na skórze Twoich ud. Usłyszałaś brzęk kluczy, myślałaś, że nadeszło Twoje wybawienie. Myliłaś się. Na nieszczęście, Paweł złapał Cię tuż przy drzwiach swojego mieszkania. Dokładnie piętro pod Twoim apartamentem. Blondyn popchnął drzwi i wepchnął Cię do środka, nie przestając „zgłodniale” całować. Szarpałaś się. Kręciłaś. Próbowałaś uciec, gdy Twoja sukienka znalazła się na podłodze. Zaciskałaś zęby, gdy Paweł decydował się na coraz bardziej odważniejsza penetracje Twojej jamy ustnej. Czułaś się upokorzona. Cholernie upokorzona. Plułaś sobie w brodę, że zgodziłaś się na wlewanie w siebie kolejnych kieliszków. Dobrze zdawałaś sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie Twoja wina.
- Grzeczna dziewczynka – szepnął spełniony lądując na Twoim ciele – Chyba będę zaglądał do Ciebie częściej – dodał klepiąc się w biodro.
Po Twoim policzku spłynęła pojedyncza łza.

O, głupia, tego właśnie chciałaś?