Rozstaliście się w zgodzie. Obiecaliście sobie, że w razie kłopotów możecie na siebie liczyć. Wiesz, że zakończenie waszego i tak nie długiego, bo raptem pięciomiesięcznego związku, było konieczne. Nie przetrwalibyście blisko rocznej, a może nawet dwuletniej rozłąki. Ty wyjeżdżasz do Niemiec, on przenosi się do włoskiego klubu. Odkąd rozstaliście się nie dzwoniliście, nie pisaliście, nie mieliście ze sobą żadnego kontaktu. Nawet wtedy, gdy przeżywałaś załamanie nerwowe i byłaś w silnej depresji po śmierci matka, nie zadzwoniłaś. Złamałaś daną mu obietnicę. Ale on przecież sam nie był lepszy. Również nie dał znaku życia. Czasem wieczorami, siadałaś na parapecie i wspominałaś wszystkie chwile spędzone z Nim. Dokładnie pamiętałaś zarys jego ponętnych ust i rozwichrzone w każdą stronę włosy. Brakowało Ci zapachu jego perfum. Perfum, których używał tylko dla Ciebie. Twoje przemyślenia zwykle nie trwały bardzo długo i kończyły się zazwyczaj pojedynczą łzą spływającą wolno po policzku. Tłumaczyłaś to sobie gorszym dniem, czy czymś w tym rodzaju.
Z dnia na dzień myślałaś o Nim coraz mniej, aż w końcu w ogóle zapomniałaś, że ktoś taki istnieje. Zapomniałaś o uczuciu, którym Go obdarzyłaś. Wyrzuciłaś go z pamięci. A jednak, na przekór przede wszystkim Twojej osobie, to przeklęte przywiązanie do Niego tliło się dalej gdzieś pod grubą stertą zapomnienia na dnie Twojego serca.
I wszystko byłoby cudownie. Ale jeden dzień zmienił wszystko. Przewrócił cały Twój ułożony świat o 180 stopni.
Miałaś wspaniałego przyjaciela. Co z tego, że był tym cholernym Niemcem, jak łączyła cię z Nim wspólna pasja, a nawet potrafiliście znaleźć wspólny język. Teraz to dla Niego budziłaś się każdego ranka i szłaś do pracy, gdzie razem próbowaliście kreować sportowe pisemko.
Czasem musiałaś czytać artykuły o twoim siatkarzu. Twoim byłym siatkarzu. Z przymrużeniem oka wodziłaś wzrokiem po ekranie służbowego laptopa. Cieszyłaś się czytając o sukcesach Jego klubu. Smuciłaś się porażkami. Ale byłaś twarda. Przynajmniej takie sprawiałaś wrażenie. W obecności innych pracowników zachowywałaś się jakbyś nigdy nie znała jednego z reprezentantów polskiej siatkówki. W duchu czułaś, że dłużej już tak nie wytrzymasz. Sezon reprezentacyjny dobiegał końca, a wasz magazyn wydawał numer specjalny poświęcony Letnim Igrzyskom Olimpijskim w Londynie. Polska - wielcy przegrani turnieju.
Właśnie czytałaś jeden z artykułów na temat zawodników twojego kraju, gdy próg twojego gabinetu przekroczył Michael - twój niemiecki przyjaciel. Zauważyłaś w jego niebieskich, a wręcz błękitnych oczach ten błysk. Błysk, który ukazywał się w nich tylko wtedy gdy był szczęśliwy, gdy miał powód do zadowolenia. Na codzień był poważnym redaktorem naczelnym jednego z najlepiej sprzedającego się magazynu sportowego w Niemczech.
- coś ty taki szczęśliwy? Miłość swojego życia odnalazłeś? - zaśmiałaś się i wyłączyłaś zarys notatki biograficznej t w o j e g o siatkarza.
- lepiej kochana, lepiej.
Jego istnieie aryjska uroda od zawsze cię pociągała. Blond czupryna nigdy nie była jakoś specjalnie uczesana. Miałaś podstawy by stwierdził iż twój przyjaciel nie posiada w domu ani grzebienia ani lustra.
Wzrokiem zmierzyłaś Michaela od góry do dołu. Miał wspaniałe wyczucie stylu. Na temat najnowszych trendów wiedział więcej niż ty, a mimo tego ciągle użerał się ze sportem. Ale spokojnie nie był gejem. Nie mógł nim być bo przecież przespał się z tobą. Co z tego, że oboje byliście pijani? Rano uciekłaś, a potem wymazałaś tą noc z pamięci. Na zawsze.
Dopiero gdy Shmitt położył na twoim biurku powolenie urlopu , a drugim machał tuż przed twoim nosem, wiedziałaś, że wreszcie odpoczniesz. Jednak na wyczekane wakacje musiałaś jeszcze poczekać. Dokładnie 31 dni.
Odliczałaś. Każdego wieczora skreślałaś kolejną cyfrę, a później liczbę na twoim domowym kalendarzu. Aż w końcu nadszedł ten dzień. Wpakowałaś walizka do michasiowego samochodu i ruszyliście w daleką podróż. Postanowiliście spędzić swoje urlopy razem. I niby ktoś może nazwać ten pomysł głupim, bo przebywa widucjecie się pięć dni w tygodniu. Co ja mówię! Wy widujecie się siedem dni w tygodniu. Takie tam uroki mieszkania po sąsiedzku.
Późnym wieczorem dotarliście na miejsce. Weszliście do jednego z alpejskich kurortów. I wszystko byłoby w porządku, gdybyś nie zorientowała się, że w kolekcje do recepcji stoi On. Razem ze swoim przedstawicielem również postanowił odpocząć i wykorzystać jakoś swój wolny czas przed rozpoczęciem sezonu ligowego. Od razu poznałaś ich obu. Starzy, dobrzy przyjaciele.
Bez względu na wszystko postanowiłaś nie zwracać uwagi na dwóch siatkarzy, którzy jak na złość zatrzymali się w tym samym miejscu co ty. Ale to jeszcze nie było najgorsze. Ostateczna batalia nastała gdy dotarłaś do swojego pokoju. Okazało się, że twoi starzy znajomi pomieszkują zaraz za ścianą. Brakowało jeszcze tylko wspólnej łazienki. A tfu! Odpukać w niemalowane.
Rzuciłaś walizkę w kąt pokoju i wyszłaś na balkon odetchnąć świeżym, górskim powietrzem. Pech chciał, że twój sąsiad również postanowił podziwiać zaśnieżnoną dolinę przy blasku księżyca. Na szczęście to nie był On tylko Jego przyjaciel. Polski przyjmujący niespodziewanie odwrócił głowę w twoją stronę. Wasze spojrzenia wzajemnie się napotkały. Poznał cię. Wiedziałaś to. Siatkarz szybko wbiegł do swojego pokoju.
- stary widziałem ją! - usłyszałaś jego podniesiony głos. Ku twojemu zaskoczeniu nie był on przepełniony złością i rozżaleniem, ale radością i ulgą.
- ale kogo? - w twojej głowie odbijał się J e g o głos. Głos, którego od dawna nie było ci dane dopuścić do uszu. Teraz go słyszysz. Panikujesz. Chcesz zniknąć we wnętrzu twojej sypialni, ale coś ci to uniemożliwia. Nogi jakby przykute łańcuchami stały się ciężkie. Nie umiałaś zrobić ani jednego kroku.
- Weronikę ! Twoją Were!
- ty chyba za mocno uderzyłeś się w głowę w tym samolocie - zaśmiał się. Jego śmieci przeszył cię na wskroś.
- jak nie wierzysz to chodź zobaczyć. Stoi na przyległym balkonie.
******
Tak więc kto wie kim jest TEN siatkarz, a kim jest JEGO przyjaciel? :)
Winiar i Szampon :D
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekac kolejnych ;p
zapraszam na lagoiadelavita.blogspot.com
Jestem beznadziejna w strzelaniu, więc tego nie robię :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo się dowiem ;)
Pozdrawiam ;*
Strzelam, że jest to Zibi i Dziku! ;D. Ale znając moje szczęście, to źle myślę. ;d
OdpowiedzUsuńani nie jest to Winiar i Szampon, ani Zibi i Dziku :)
Usuństrzelajcie dalej ! :D
Jarosz i Kurek ?? :D Żygadło i Ruciak :D?? A może Kadziewicz ?? :D
OdpowiedzUsuńWiem że aż trzy ale nie mogłam się zdecydować :D