sobota, 30 listopada 2013

1000 metrów nad ziemią - 2

Znowu ktoś woła S.O.S
Ty z autopsji znasz to lecz
po co nam zawahania stan?
Potrzebujemy zmian.

Krupówki. Masa ludzi przewijających się między stoiskami. Sezon zimowy rozpoczął się w pełni. Zakopane zostało oblężone przez turystów, nawet tych z zagranicy. Między nimi przewija się pewna blondynka. Wzrostem nie odbiega od swoich rówieśniczek. Ubrana jest w ciepłą, puchową kurtkę. Na głowie ma wełnianą czapkę, na rękach "dwupalcowe" rękawiczki, a na nogach zimowe trapery. Dziś świętuje swoje dwudzieste drugie urodziny. Świętuje samotnie, choć wokół niej przewija się tłum znajomych lub całkiem nieznajomych ludzi. Od samego rana ignoruje wiadomości z życzeniami. Już dawno temu odcięła się od znajomych. Odcięła się po tym jak straciła swojego najlepszego przyjaciela. Wtedy gdy straciła Maćka Kota.
Ciągle to rozpamiętuje, tłumaczy sobie, że tak postanowił Bóg. Jednak ciągle nie wie dlaczego On tak na prawdę wyjechał.
Ukradkiem wyciera kilka łez, które zawsze się pojawiają gdy wspomina.
Poprawia pasek od przewieszonej przez ramie torby i ruszyła dalej. Lubiła zimę. Zaczęła rozglądać się dookoła podziwiając ośnieżone dachy i drzewa. I wtedy staje się coś... dziwnego. Przez moment dostrzega po drugiej stronie ulicy postać Maćka. Jest zdziwiona, bo nie widziała się z nim od dobrych dwóch lat. Ale wszędzie pozna jego sylwetkę i uśmiech goszczący na twarzy.
- To przecież nie możliwe - mruknęła sama do siebie.
Kilkakrotnie mruga oczami i o dziwo ciągle go widzi! Kot nonszalancko opiera się o ścianę piekarni, z której po chwili wychodzi jego starszy brat. A później znikają z jej pola widzenia. Przez dłuższą chwilę blondynka musiała unormować szybsze bicie swojego serca, a to co najgorsze miało dopiero nastąpić.
Mróz coraz bardziej szczypie ją w policzki. Wchodzi na chwilę do spożywczaka i kupuje kilka produktów, których potrzebuje do zapełnienia lodówki. Pakuje zakupy do papierowej, ekologicznej torby i wychodzi ze sklepu nieoczekiwanie wpadając na... Maćka.
- Przepraszam - rzuca, nawet nie patrząc na kogo wpada.
- Mery? - Kot łapie dziewczynę za ramię próbując ją zatrzymać.
- Miło Cię znowu widzieć – fuka chcąc jak najszybciej oddalić się od skoczka –śpieszę się.
- Gdzie Cię mogę znaleźć? Chcę porozmawiać – znów ją zatrzymuje, tym razem już na zewnątrz.
- Mieszkam na Brodackiego. W starym domku rodziców – unika jego wzroku i odchodzi.
Zaczęła biec. Trącając co chwilę przechodniów przemierza kolejne ulice Zakopanego.
Dlaczego znów poczuła do niego coś więcej niż przyjaźń? Dlaczego znów jej serce szybciej zabiło? Dlaczego on powrócił i zniszczył jej teoretycznie ułożone życie? Dlaczego, no? Dlaczego?!
Wpada do domku, po drodze wywracając się o prowadzące na taras schodki. Wrzuca na hura zakupione produkty do lodówki, po czym szybko udaje się na poddasze. To jej ulubione miejsce. Siada na fotelu pod oknem i zaczyna układać sobie formułkę, którą później wyklepie Kotowi.
Nim się obejrzała po całym domku roznosi się dźwięk dzwonka ze drzwi. Zrywa się z miejsca i zbiega po schodach. Szybko dopada da drzwi, za którymi stoi Maciek. Spogląda na Nią wzrokiem przepełnionym tęsknotą, po czym zamyka ją w swoich ramionach. Oboje są zdziwieni. On swoją reakcją, Ona – jego zachowaniem.
Trzyma ją w uścisku od kilku dobrych chwil, ciesząc się jej bliskością.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam – szepcze, a jego głos wypełniony jest żalem. Tęsknił?  - jesteś na mnie zła?
- To chyba nie ja wyjechałam bez słowa wyjaśnienia – fuknęła odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
- Mańka, tak bardzo mi przykro.. ale pogubiłem się wtedy we własnym życiu. Daj mi się wytłumaczyć, proszę.
Blondynka z krzywym, wręcz wymuszonym uśmiechem odsuwa się na bok i gestem ręki zaprasza mężczyznę do salonu. Po chwili podaje mu kubek gorącej czekolady, a drugi ściska w dłoniach.
- Spanikowałem, gdy uświadomiłem sobie jedną ważną rzecz.. – rozpoczął, uprzednio parząc się w język gorącym napojem.

Dziś mam urodziny, pamiętasz jeszcze? 



*** 
coś te konkursy w skokach nie mają szczęścia się odbyć.
a Stefek Hula miałby sznase na naprawdę wysokie miejsce. 

oddaje w Wasze "posiadanie" kolejny epizod Maćka Kota. 
nie wiem co mam na temat tego na górze powiedzieć.
wyszło jak wyszło. 
gniotujemy. 

3 komentarze:

  1. No coś w tym roku nie dane jest rozegrać pełne zawody bez przerw i momentami bardzo zdradliwego silnego wiatru.
    Szkoda Stefana.... ale mam nadzieję że powtórzy swój wyczyn. Lubię go ale mam wielką słabość do Maćka Kota. ♥♥
    Co do rozdziału. ..
    Czyż by Maciuś uświadomił sobie że kocha Marysie. Mam nadzieję że wyzna jej miłość. Oh nie mogę się doczekać następnego.
    A tak w ogóle ostatnio czytałam sobie od nowa wszystkie zamieszczone tu wczesniej opowiadania i wszystkie skończyły się dobrze więc to też prawda ?
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny rozdział! Czekam na kolejną część, strasznie zaciekawiło mnie te opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTY RODZIAŁ. Jednym słówkiem. XD
    Czekam na kolejną część a tymczasem zapraszam do siebie, dopiero zaczynam..

    http://never-turn-our-backs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń