To dziwne, kiedy budzę się rano i mam zupełnie inne spojrzenie na
świat niż wczoraj w nocy.
Zastygła w bezruchu. Świat jej nagle zawirował przed
oczami, a ciało zrobiło się ciężkie.
- Anielo, czy Ty.. - urwała ocierając spływające po policzkach łzy.
- Jestem Twoją matką - odparła dobrze wiedząc co chciała powiedzieć blondynka - przepraszam, ale nie miałam warunków żeby Cię wychować - schował twarz w dłonie i zaczęła płakać – jakieś dziesięć lat temu wróciłam do Warszawy, odnalazłam Cię, Piotr przyjął mnie do pracy nie wiedząc, że jestem Twoją matką.
- Anielo, czy Ty.. - urwała ocierając spływające po policzkach łzy.
- Jestem Twoją matką - odparła dobrze wiedząc co chciała powiedzieć blondynka - przepraszam, ale nie miałam warunków żeby Cię wychować - schował twarz w dłonie i zaczęła płakać – jakieś dziesięć lat temu wróciłam do Warszawy, odnalazłam Cię, Piotr przyjął mnie do pracy nie wiedząc, że jestem Twoją matką.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – przerwała jej
wyrzucając z siebie choć część emocji.
- Miałaś tu wszystko, czego ja nigdy bym Ci nie
zapewniła, nawet w najmniejszym stopniu… Przepraszam, zrozumiem jeśli nie
będziesz chciała mnie znać – dopakowała kilka książek do pudełka, po czym
wstała z zamiarem opuszczenia pokoju.
- Wyjedziesz? – blondynka przełknęła głośno ślinę.
- Mam w Gdańsku starą przyjaciółkę, którą już dawno
miałam odwiedzić – zatrzymała się w drzwiach.
- Odwiedzisz mnie kiedyś?
- Oczywiście. Nie chcę Cię znowu stracić – wróciła i
pocałował ją w czoło – a teraz się spakuj. Karol zaraz tu będzie.
I wyszła zostawiając Biankę samą. Dziewczyna długo nie
mogła pozbierać się po rozmowie ze swoją mamą.
Ciągle nie mogła uwierzyć, że przez cały ten czas jej rodzicielka była tak
blisko niej. Oparła się plecami o brzeg łóżka i zaczęła płakać. Łzami wielkimi
jak ziarna grochu. Wreszcie poczuła, że jej życie składa się w jedną, spójną
całość, że znalazła wszystkie puzzle układanki. Powoli odcina się od zaborczego
przybranego ojca, odnalazła biologiczną matkę i ma u swojego boku osobę, którą
może darzyć zaufaniem.
Właśnie ta osoba siada teraz koło niej i mocno przytula
ją do swojej klatki piersiowej. To właśnie ten sam chłopak, który pomógł jej
rozprawić się z dwójką napaleńców po derbach Warszawy.
- Nie płacz. Teraz zaczniesz nowe życie – odgarnął niesforny
kosmyk włosów zagarniając go za ucho.
- Ja nawet nie mam się gdzie podziać – wyłkała spuszczając
wzrok, bo przecież mokre plamy na jej bluzce, które pozostawiły spływające jak
potoki łzy są o wiele ciekawszym widokiem i hipnotyzujące oczy Kłosa.
- Jak to nie masz? Mnie się tak szybko nie pozbędziesz! –
zaśmiał się wpajając w blondynkę choć trochę optymizmu – jedziesz ze mną do
Bełchatowa.
- Jesteś tego pewien? – zmarszczyła czoło i spojrzała na siatkarza.
- Oczywiście, tak jak tego, że dwa plus dwa daje cztery –
pocałował ją w czubek głowy ponownie tuląc do swojego torsu – a teraz mów mi co
jeszcze muszę spakować, a które pudła zanieść do Twojego samochodu.
Przez następne piętnaście minut w ekspresowym tempie
udało im się spakować jej cały dobytek w kilka kartonów, które z trudem
upchnęli w bagażniku jej auta. Pożegnała się z Astrem i Goldim, po czym wraz z
Karolem pomogła Anieli załadować dwie walizki do zamówionej taksówki.
- Wyślij mi adres. Przyjadę – oznajmiła nie zwracając
uwagi na pośpieszającego ją kierowcę.
- Na pewno – blondynka przytuliła się do swojej
rodzicielki, która już po chwili zniknęła za rogiem ulicy.
- Nie pożegnasz się z ojcem? – zagadnął Karol, gdy
pakowali ostatnią walizkę.
- To nie jest mój ojciec – wzruszyła obojętnie ramionami.
- Ale jednak wychowywał Cię przez całe Twoje życie –
chłopak dalej naciskał. Złapał dłoń dziewczyny i spojrzał głęboko w jej smutne
oczy – Bianka, nie bądź egoistką.
- Nie jestem jeszcze gotowa, aby ponownie spojrzeć mu w
oczy. Zranił mnie. Cholernie mnie zranił. Potrzebuję czasu aby to wszystko
sobie poukładać.
- Jak uważasz – mruknął unosząc delikatnie kąciki ust do
góry – jedziemy?
Przytaknęła i zasiadła na miejscu pasażera odruchowo
włączając radio.
- A Ty nie powinieneś być w hotelu z resztą drużyny? –
zapytała, gdy byli już na obrzeżach Warszawy.
- Załatwiłem sobie u trenera powrót na własną rękę. Ma się
ten urok osobisty – zaśmiał się, a jego dobry humor udzielił się też i
współtowarzyszce podróży.
Przez całą podróż zachowywali się jak najlepsi
przyjaciele, nie chcąc złamać tej bariery. Całe dwie godziny nie poruszali
niebezpiecznych tematów, bo przecież będą mieli na to jeszcze czas.
- Jutro wypakujemy. Teraz chodźmy spać – złapał ją za rękę
i nie pewnie splótł ich palce razem.
Uśmiechnęła się pod nosem spoglądając na ich złączone dłonie.
Zaczynała wszystko od nowa. Bez Piotra. Bez Daniela. Z
dala od Warszawy. Przy boku faceta, na którym naprawdę zaczęło jej zależeć i to
nie w ten sposób koleżeński, ale w ten przyozdobiony miłością.
- Mam tylko jeden pokój, więc nie będę Ci wciskał kitu,
że będę spał na kanapie, bo i tak będziesz spała ze mną – zaznaczył na wejściu –
poczekaj!
Zatrzymał ją w progu, gdy w jego głowie zapaliła się lampka
z napisem super genialny pomysł. Wziął
ja na ręce i niczym nowożeniec wniósł ją do mieszkania. Następnie postawił ją w
przedpokoju jedną ręką zamykając na klucz drzwi.
- Kocham Cię – powiedział napierając na jej usta.
- Pakujesz się w to na całe życie, zdajesz sobie z tego sprawę?
– odchyliła się kładąc swoje dłonie na jego umięśnionym torsie.
- Jak najbardziej. I wiesz co? Wyjdź za mnie! Wtedy będę
miał pewność, że już do końca naszych dni będziesz tylko moja – wykrzyczał przepełniające
go emocje podnosząc dziewczynę do góry.
- Głupek – zaśmiała się, uciekając z jego objęć.
- To jak wyjdziesz za mnie? – zapytał, gdy leżeli już w
łóżku i bezmyślnie wpatrywali się w biały sufit.
- Ale że teraz? – uniosła się na łokciach i spojrzała na
niego jak na największego idiotę świata, którym on niewątpliwie był.
- Chociażby jutro! Bądź dla mnie Julią, a ja będę Twoim
Romeo – położył dłoń na jej policzku, delikatnie gładząc fakturę jej skóry.
- Ale oni umarli – prychnęła.
- Kurna – mruknął – nie doczytałem do końca.
- Ale przecież to miało tylko kilkadziesiąt stron –
załamał ręce i ponownie opadła na miękki materac.
- I bądź tu romantycznym – fuknął odwracając się do niej
plecami - nie zabieraj mi w nocy kołdry,
bo zrzucę Cię z łóżka!
- Wyjdę za Ciebie – szepnęła delikatnie przytulając się
do jego pleców.
- Teraz to Ty sobie możesz ale wyjść na spacer – burknął strzelając
największego focha w swoim życiu.
Czasami zachowywali się poważnie. Jak dorośli. Częściej jednak
ich rozum nie dorównywał inteligencji pięciolatka, nie ubliżając oczywiście dzieciakom.
Sami byli zaskoczeni tym, że pomimo tylu różnic udało im się nie pozabijać w
jednym mieszkaniu, a nawet dogadywali się całkiem dobrze, licząc oczywiście kilka
słów pomiędzy pocałunkami.
To dziwne, że wśród tylu ludzi odnaleźli siebie i
potrafili zaakceptować wszystkie dzielące ich przepaście. On polubił zakupy i z
uśmiechem na ustach mówił jak ładnie
wygląda w setnej już tego dnia kreacji. Ona polubiła sport. Coraz częściej
dawała się namawiać na przychodzenie na mecze, a kilka razy wybrali się również
na przejażdżkę rowerową!
Ona była jak Julia. On był jak Romeo. Tylko, że od szekspirowskiego
dramatu odróżnia ich zakończenie historii. Bo oni żyli długo i szczęśliwie, tak
jak w tych wszystkich bajkach, które teraz czytają swoim dzieciom.
KONIEC.
Piekne zakonczenie jak i cala historia :-)
OdpowiedzUsuńP.S Czekam na kolejna niesamowita historie :-)
Aww jakie to świetne :) Dramaturgia, romantyzm i humor w jednym. Idealnie <3
OdpowiedzUsuńTeraz to ty możesz wyjść ale na spacer. Leżę i nie wstaję.
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie po prostu rozwaliła. Dobrze że wszystko dobrze się skończyło !!!
To które opko teraz ???
POZDRAWIAM
WINIAROWA♥
Albo Kot, albo Kinga.
UsuńRomantyczny Karol? Ciężko mi w to uwierzyć, ale cuda czasem się zdarzają.
OdpowiedzUsuńHistoria tak jak pozostałe jest piękna. Dopiero oczy pokazują nam jacy naprawdę są ludzie.
Zapraszam do siebie : http://otworz-sie-na-nowe.blogspot.com