wtorek, 29 października 2013

Ona i On. Dwa różne światy, a tyle dla siebie znaczą - 4

(Playlista, numer utworu: 7)



 "Twierdził, że może mieć każdą, udowodniłam mu, że się myli"

Od samego rana jej telefon nie miał ani chwili wytchnienia. Daniel postanowił systemtycznie przypominać jej o wieczornej randce. Nawet przy obiedzie nie mogła skupić się na jedzeniu.
Po piątym smsie o tej samej treści rzuciła telefonem o stół.
- Kocha i żyć nie daje? - zaświerogtała pani Aniela, która od dobrej chwili przyglądała się poczynaniom dziewczyny. 
- Czy to przypadkiem nie ten chłopak, którego wypłoszyłem wczoraj sprzed domu? - Piotr podłapał temat i postanowił wypytać się córki o wczorajszą sytuację.
Nie był surowym rodzicem, który kontroluje swoje dziecko a każdym kroku. Bianka jest dorosła, więc ma prawo podejmować wszystkie decyzje samodzielnie, co nie wyklucza jego ewentualnej pomocy, wskazówki.
- Nie - fuknęła kolejny raz spoglądając na swój ciągle wibrujący telefon - to Twój kochaniutki zawodnik, z którym ostatnio mnie swatałeś.
- Daniel? - trenr Polonii zaintrgowany podjętym tematem odłożył na bok najnowszy numer magazynu sportowego - dobry chłopak z niego. Byłaby z Was ładna para.
- Ty sobie chyba żartujesz! - ucięła krótko - nie jestem głodna.
I tyle widziano ją w jadalni. Pani Aniela pokiwała z politowaniem głową widząc jak dziewczyna zabierając z kanapy torbę wychodzi z domu.

Pojechała do jedynego z miejsc które daje jej ukojenie. Zaparkowała na podziemnym parkingu jednej z największych stołecznych galerii handlowych. Weszła do swojego ulubionego sklepu głęboko odetchnąwszy zapachem nowych ubrań. Lubiła to. Wybieranie, przymierzanie i kupowanie sprawiało jej niezłą frajdę. Po jakże udanych zakupach weszła do jednej z niewielkich przytulnych restauracyjek na trzecim piętrze. Przy barze zamówiła szarlotkę i gorącą czekoladę. Już miała wyjmować portfel, gdy ktoś ją uprzedził i położył banknot na ladzie.
- Ja płace, przecież to ja zapraszałem Cię na randkę - uśmiechnął się zadziornie - dla mnie to samo co dla tej pani -  mrugnął okiem do dziewczyny stojącej po drugiej stronie baru.
Wzrokiem odprowadził Biankę do stolika i poczekał na realizacje zamówienia.
- Jak mnie tu znalazłeś? - wygarnęła, gdy tylko usiadł na przeciwko niej.
- Mam swoje sposoby - wzruszył ramionami - jesteśmy na randce, więc mogłabyś się zachowywać odpowiednio do tej sytuacji.
- Ale ja się na żadną randkę z Tobą nie umawiałam.
- Nie rób scen. Ludzie patrzą - szepnął kiwając z politowaniem głową.
- Zależy Ci na ich opinii? - dziewczyna upiła łyk gorącego napoju delikatnie parząc sobie język.
- Nie mam wyboru. Muszę dbać o reputacje - schylił głowę widząc za oknem piszczącą nastolatkę natarczywie wymierzającą w niego placem wskazującym.
- To kim Ty niby jesteś, że aż tak bardzo zależy Ci na tym jak postrzegają Cię ludzie? - spytały kolejny raz odrzucając połączenie od Daniela.
- Odpowiem Ci na to pytanie jeśli Ty odpowiesz mi na moje. Pasi? - poczekał aż blondynka kiwnęła twierdzącą głową - Kto do Ciebie wydzwania?
- Nie musisz wiedzieć - parsknęła.
- Więc Ty nie musisz wiedzieć czym się zajmuje.
Milczeli. Oboje analizowali zaistniałą sytuację. Bianka zastanawiała się czemu ten chłopak jest tak natarczywy i  jak w ogóle znalazł ją w centrum handlowym. Przypadek? Nie sądze. Karol natomiast próbował rozgryźć blondynkę. Zastanawiał się dlaczego jest taka oschła i sucha. I do jakich wniosków doszedł? Do żadnych, bo zaintrygował go mężczyzna, który wszedł do kawiarenki i podchodząc do ich stolika cmoknął dziewczynę w policzek.
- Bianik, przyjechał pod Twój dom, a trener powiedział mi, że pojechałaś do zakupy. Od Luśki dowiedziałem się, że lubisz te sklepy. Ganiam jak głupi, a ty tu siedzisz z jakimś frajerem - oburzony Gołębiewski wytykał jej wszystkie błędy - byliśmy umówieni na seans kinowy - podkreślił dobitnie.
Bianka była co najmniej zdenerwowana całą tą sytuacją. Nie tolerowała Daniela nawet w najmniejszym stopniu i miała szczerą ochotę wstać i przywalić piłkarzowi prosto w twarz. Miała jednak godność, która jej to uniemożliwiała.
Kłos obserwował całą sytuację w milczeniu. Doskonale widział jak blondynka męczy się towarzystwem Gołębiewskiego.
- Kupiłem już bilety! - położył na okrągłym stoliku dwa kartoniki - jak zaraz wyjdziemy to jeszcze zdążymy.
- Człowieku, czy nie rozumiesz, że ona nie chce nigdzie z Toba iść?- siatkarz wstał ze swojego miejsca - i gdybyś był tak uprzejmy to proszę Cię wyjdź i nie zakłócaj nam spotkania.
- Następny piątek zarezerwuj tylko dla mnie, a nie dla jakiegoś pajaca - piłkarz popchnął Karola do tyłu.
Wtedy też zainterweniował właściciel restauracji. Gołębiewski zdąży uciec, a Karola i Biankę poproszono o opuszczenie lokalu.
- Teraz to już chyba musisz mi podziękować - Kłos nonszalancko skrzyżował ręce na klatce piersiowej - uratowałem Ci dupe aż dwa razy.
- Dzięki - mruknęła cicho spuszczając głos.
Środkowy mruknął coś niezrozumiałego wskazując palcem na swój policzek. Dziewczyna z głośnym westchnięciem wspięła się na palce i niewinnie musnęła wyznaczone miejsce.
- A teraz idziemy do kina! Bilety nie mogą się przecież zmarnować! - dodał rozbawiony zabierając od blonydnki torby z zakupami. 

3 komentarze:

  1. Fajnie fajnie Karol nie daj jej odejść. Nie powinien Kłosik pozwolić temu piłkarzowi zbliżyć się do Bianki.
    Czekam na następny
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Spam: http://did-you-forget-that-i-was-even-alive.blog.onet.pl/

    Zapraszam na opowiadanie o Zibim Bartmanie. Mam nadzieje,że się spodoba.
    Przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń