środa, 16 października 2013

Ona i On. Dwa różne światy, a tyle dla siebie znaczą - 2


"Uroda kobiety jest formą władzy".


Nowoczesne osiedle domków jednorodzinnych. Jedna z posiadłości odznaczała się przed wszystkim wielkością. Ogromny dom, a wręcz willa. Przed podwójnym garażem stały dwa najnowsze modele samochodów. Do drzwi prowadziła kamienna ścieżka, a na marmurowej posadzce wygrzewał się Goldi - młody Labrador - ulubieniec domowników.
Pani Aniela, dojrzała kobieta z ogromnym bagażem życiowych doświadczeń już od dobrej godziny krzątała się po kuchni. To ona od zawsze zastępowała Biance matkę i przyjaciółkę, bo tej prawdziwej dziewczyna nigdy nie spotkała.
W kolejnym pomieszczeniu Aster - wielki, jak z resztą wszystko w tym domu, perski kot - dumnie prężył swoje ciało na skórzanej kanapie.

W przestronnym pokoju na drugim pietrze w białej pościeli wylegiwała się Bianka. Była śpiochem, a teraz gdy skończyła studia nic nie stało na przeszkodzie, aby poleniuchować trochę dłużej.
Jej ojca i tak nie było w domu. Zawzięcie szykuje swoich podopiecznych do jutrzejszych derbów Warszawy. Od tygodnia nie mówi o niczym innym jak o nowych taktykach, a blondynka wręcz wychodzi z siebie. Od dwóch dni bilet na mecz leżał na jej biurku i tylko czekał na pokazanie go rosłemu ochroniarzowi.

Niespodziewanie jedna część podwójnych białych drzwi otworzyła się i do pokoju wpadła zdyszana pani Aniela.
- Panienko ! - krzyknęła normując oddech.
Bianka wzdrygnęła się i momentalnie usiadła na łóżku. Pani Aniela nigdy nie fatygowała się osobiście na piętro, no chyba że miała coś ważnego do przekazania. Tak też było i tym razem.
- Pan Piotr zostawił w gabinecie jakieś ważne dokumenty i prosi abyś niezwłocznie mu je przywiozła. Czarna teczka - dodała wychodząc z sypialni.

W kuchni złapała tylko tosta i wsiadła do swojego czarnego BMW.
Przejechała ulicami zatłoczonej stolicy, a po trzydziestu minutach zaparkowała przy Konwiktorskiej 6.
Przeszła przez środek murawy, a piłkarze aż odwracali wzrok by popatrzeć na niej długie nogi, na które dzisiejszego dnia wsunęła jedynie krótkie szorty.
Usiadła na ławce rezerwowych i obserwowała latających po całym boisku zawodników. Na jej nieszczęście na przerwie przysiadł się do niej niejaki Daniel Gołębiewski. Jej ojciec już od początku sezonu próbuje ich wyswatać. Jak na razie marne skutki jego starań.
- Blanik, poszłabyś ze mną do kina? - spytał upijając łyk wody ze swojej butelki.
Ich ostatni "wypad" do kina skończył się opuszczeniem sali przez dziewczynę już po dziesięciu minutach. Taki mały, osobisty rekord.
- Wiedziałem, że się zgodzisz - zadowolony cmoknął ją w policzek - będę u Ciebie pojutrze o osiemnastej.
Najwidoczniej Gołębiewski wyznaje zasadę, że milczenie oznacza zgodę.

Ale to jest mało ważne. Najważniejsze jest to, że Bianka ma fajną dupę, a Daniel lubi fajne dupy. Dodatkowo plus-uje jeszcze u trenera, ale i tak dobra dupa jest fajniejsza.

Widziała jak ojciec z zadowolenia zaciera ręce. Piotr chciał dla córki jak najlepiej. Chciał żeby wreszcie się ustatkowała, a w swoim napastniku widział idealnego kandydata na zięcia. Ale czy Blanka tego chciała?
Ona przecież nie chce się zakochać. Bardziej wierzy, że odnajdzie wioskę Smerfów, niż w prawdziwą miłość.


taki tam wstępnik.
rospierol emocjonalny ciąg dalszy -,-

1 komentarz:

  1. EJ PRZECIEŻ SMERFY ISTNIEJĄ! !!!!!!!!!!!!! A tak wogóle to jetem ciekawa jak to się potoczy dalej. Jak Blanka pozna Kłosika. Jak odpędzi od siebie nie chcianego adoratora. Czekam na kolejne
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA♥

    OdpowiedzUsuń