sobota, 26 października 2013

Ona i On. Dwa różne światy, a tyle dla siebie znaczą - 3


"Piękno kobiety nie przejawia się w ubraniach, które nosi, 
w jej figurze lub sposobie w jaki układa włosy. 
Piękno kobiety musi być widoczne w jej oczach, 
ponieważ one są drzwiami do jej serca - miejsca gdzie mieszka miłość".



Nie nałożyła na twarz pół tony pudru i dwóch kilogramów malinowego błyszczyka, bo i tak osobiście woli brzoskwiniowe. Nie jest fanką pięciogodzinnego nakładania "tapety", którą później pani Aniela musiałaby zrywać przy użyciu młotka i jakiejś dziwnej szpachelki pożyczonej od pana Heńka, ogrodnika.
Jest piękna bez makijażu i nie zamierza tego w żadne sposób ukrywać. Przeszła do garderoby i z poszczególnych półek wyciągała kolejno: czarne rurki, jedwabną białą koszulę i ciemne platformy. Dorzuciła jeszcze skórzaną kurtkę i torebkę. Była już spóźniona, ale to nie odgrywało największej roli. Spóźnienia to były u niej norma. Podjechała na vipowski parking i okazując bilet weszła na stadion. Zajęła swoje miejsce w loży dla rodzin i lekko znudzona obserwowała grę dwóch warszawskich drużyn. Mecz zakończył się remisem, ale kibice obu drużyn trochę przeszarżowali w swoim zachowaniu. Wyszła bocznym wyjściem nie chcąc  zostać zauważona przez jakichkolwiek „kibiców”.
- O patrzcie, patrzcie. Córeczka trenera – prychnął jeden z trzech mężczyzn palących przed wyjściem papierosy.
Zauważyła na ich szyjach szaliki Legii, co nie wróżyło nic dobrego.
Minęła ich bez słowa kierując się w stronę swojego samochodu.
- No śliczna, poczekaj na nas – zagwizdał ten drugi i szybko podbiegł do dziewczyny.
- Jak myślisz, tatuś się zdenerwuje gdy jego jedyna córeczka nie wróci do domu?  - zagaił ten pierwszy.
Bianka spotykała się z takim zachowaniem prawie po każdym meczu. Zazwyczaj „zaczepiacze” nie byli aż tak nachalni.
- Przepraszam panów, ale się śpieszę – wyminęła ich jednak oni byli nieugięci.
- No ale my panience zajmiemy tylko chwileczkę – prychnął jeden z nich chwytając blondynkę za pupę.
- Nie rozumiecie, że pani nie życzy sobie panów towarzystwa? – do rozmowy włączył się jeszcze jeden, trochę młodszy mężczyzna.

Dwójka pozostałych zmierzyła go wzrokiem i wymieniając między sobą porozumiewawcze spojrzenia oddalili się z parkingu. 
- Nie musiałeś, poradziłabym sobie - prychnęła nie zamierzając dziękować swojemu wybawcy.
- Jasne, skończyłabyś gdzieś w krzakach jak te wszystkie odważne dziewczyny - zaironizował.
- Czekasz, aż Ci podziękuje? Twoje niedoczekanie.
- Gdybyś byla dobrze wychowana, to już dawno zaprosiłayś mnie na kawę - uśmiechnął sie zadziornie.
- Gdybyś był dobrze wychowany sam byś to zaproponał - mruknęła odwracając się na piecie stukając platformami.
- W takim razie zapraszam - odparł zanim Ona zdążyła wsiąść do samochodu.
- W takim razie nie skorzystam z zaproszenia - niczym brytyjska monarchini wsiadła do auta.
- Czemu? - zatrzymał drzwi, które właśnie zamykała.
- Bo wyglądasz jak desperata, który jest w stanie zrobić o wiele więcej dla jednego spotkania - spojrzała na Niego rozszyfrowując jego intencje doskonale.
- Zrobię co tylko chcesz.
- Wykaż się inicjatywą - zaśmiała się złośliwie.
Zostawiła go lekko otępiałego na środku parkingu. Zawirowała Mu w głowie. Jej stanowczość owładnęła Jego myśli, a chęć ponownego zobaczenia blondynki nie pozwalała mu racjonalnie myśleć.
Nie zastanawiał sie długo, wsiadł w swój luksusowy samochód, który wcale nie odbiegał wyglądem od samochodu dziewczyny. Jechał z nadzieją, że gdzieś Ją znajdzie, bo przecież Warszawa to wcale nie jest takie duże miasto. I nie mylił sie. Złapał Ją na pierwszych światłach. Odbiło Mu na Jej punkcie już po pierwszym spotkaniu. Jak psychopata pojechał za Nią do domu, a zatrzymując sie przed ogromną, białą willą prawie oniemiał. Zaczął się zastanawiać kim tak na prawdę jest blondynka, więc stała się dla Niego jeszcze bardziej intrygująca.
- Teraz już musisz się ze mną umówić - podszedł do Jej BMW zanim Ona zdążyła opuścić jego wnętrze.
- Wystraszyłeś mnie - mruknęła opanowujac lekko przyśpieszone bicie serca.
- Umów się ze mną - nalegał.
Na podjeździe zatrzymał sie jeszcze jeden samochód.
- Jesteś córka trenera Polonii? - spytał zdziwiony obecnością Piotra Stokowca.
- Masz z tym jakiś problem? - zamknęła samochód i odmachała swojemu tacie - śpieszę się.
Wyminęła go i ścieżką ruszyła do drzwi, u progu których przywitał ją merdający ogonem Goldi.
- I tak sie ze mną umówisz! - krzyknął, po czym odjechał w stronę swojego rodzinnego domu.


3 komentarze:

  1. Nachalny Kłosik?
    Tego jeszcze nie grali. Jestem ciekawa rozwinięcia. A i Karol walcz! !
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA♥

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyyyy natsępny ?

    OdpowiedzUsuń