- do następnego razu ! - krzyknęłam przechodząc obok boiska.
- a pani kołczówna to gdzie się wybiera!? co z naszym wywiadem środowiskowym ? - dopytywał Winiarski.
- Michał, nie zapominaj, że żona na Ciebie czeka w domu - kapitan drużyny przestrzelił winiarową potylicę.
- na Ciebie też - odgryzł się mu przyjmujący upiększając swoją ripostę pokazaniem środkowego palca.
- dobra każdy ma po jednym pytaniu, bo nie mam czasu... - usiadłam między nimi i dokładnie wyliczyłam ile zostało mi do zamknięcia sklepu z farbami.
a gdzie się pani spieszy ?
- panie Kłos właśnie stracił pan swoje pytanie. Śpieszę się do sklepu - odpowiedziałam posyłając środkowemu delikatny uśmiech
- a jakiego sklepu ?
- Dżizas chłopcy ale wy palicie te pytania. Panie Michale, Bąkiewicz, wybieram się do sklepu gdzie mogę kupić farbę
- do włosów ? - rzucił Wlazły, ale gdy zorientował się, że zaprzepaścił swoją szansę, próbował jakoś wmówić mi, że to siedzący obok niego Zatorski zadał to jakże bezsensowne pytanie.
- pytanie padło. Nie ma odkręcania - uśmiechnęłam się cwaniacko - nie do włosów. Do malowania ścian.
- a przeprowadza się pani? Może pomóc w remoncie ? - zasypał mnie Woicki
- nie za dużo tych pytań. Miało być jedno za głowę. A moja odpowiedź brzmi nie, nie przeprowadzam się.
- a gdzie pani mieszka ? - pierwsze pytanie od obcokrajowca.
- Konstantinie na razie mieszkam u ojca.
- a więc wiemy kogo mamy nachodzić - zaśmiał się serbski przyjmujący.
- ja mam normalne pytanie.. - krzyknął Winiarski podnosząc do góry rękę - ile masz lat?
- dwadzieścia sześć.. tak wiem stara dupa ze mnie.. - mruknęłam - dobra panowie reszta pytań następnym razem bo za pół godziny zamykają mi sklep.
- jeeest ! będzie następny raz ! - Pliński zatarł dłonie i razem z kolegami zniknął za drzwiami szatni.
Wyszłam przed halę i od razu wysunęłam z kieszeni spodni telefon. Ponownie włączył inteligentną aplikację GPS i zaczęłam szukać najbliższego marketu.
- to ja może pomogę, bo tak się składa, że ostatnio robiłem remont - usłyszałam za swoimi plecami przyjemny męski głos.
Obróciłam się. Przede mną stał wysoki mężczyzna, jak łatwo zgadnąć, siatkarz tutejszej drużyny. Jego czekoladowe oczy od razu stopiły barierę ochronną mojego serca, ale nie mózgu. Rozczochrane, ciemne, pokręcone włosy dodawały mu młodzieńczego uroku. Miał to coś w sobie, co przykuwało uwagę. W porę do mnie dotarła obietnica, którą złożyłam samej sobie przed powrotem do Bełchatowa.
Punkt pierwszy : nigdy nie zżyjesz się z podopiecznymi ojca.
Punkt drugi : nie zakochasz się w żadnym siatkarzu, nawet gdyby był nieziemsko przystojny, bo w każdej chwili może okazać się zadufaną gwiazdeczką z masą kompleksów.
Punkt trzeci : zachowujesz się jak oschła kobieta bez uczuć, po polsku zwana zimną suką.
Przypominając sobie o pierwszych zasadach na mojej liście, automatycznie znalazłam antidotum na urok niejakiego Atanasijevića.- to co podwieźć panią? - dopytywał
- Eliza, mów mi Eliza lub Lizka. Tak będzie łatwiej - wyciągnęłam w jego kierunku prawą dłoń, którą on natychmiastowo podniósł do swoich ust i złożył na niej nieśmiały pocałunek.
- Aleksandar, ale łatwiej będzie Aleks - uniósł kąciki warg do góry - chodźmy, bo w końcu zamkną ten sklep.
Jak na rasowego dżentelmena przystało otworzył mi drzwi po po stronie pasażera, po czym zamknął je i okrążając samochód usiadł na swoim miejscu. Odpalił silnik. Nasza pięciominutowa przejażdżka minęła w zupełnej ciszy. Nawet radio nie wydawało z siebie żadnych dźwięków.
- poczekam, a potem odwiozę Cię do domu. I nie słyszę żadnego sprzeciwu - oznajmił stanowczo.
Weszłam do sklepu, a słysząc dzwoniący dzwoneczek sprzedawca mimowolnie odwrócił się z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Poprosiłam o czarną farbę i cienki pędzelek. Zapłaciłam za zakupy i ponownie wsiadłam do samochodu serbskiego atakującego. Podałam mu dokładny adres "posiadłości" Nawrockich i już kwadrans później parkował auto na podjeździe.
- co będziesz malowała? może przyda Ci się pomoc? - nalegał wychodząc za mną z pojazdu
- na prawdę nie trzeba. Dziękuję za wszystko - uścisnęłam jego dłoń i weszłam do domu.
Przez szklaną szybę w drzwiach widziałam jak odjeżdża. Przywitałam się z ojcem i wbiegłam po schodach do swojego pokoju.
Od razu odsunęłam łóżko, a na panele porozkładałam stare sportowe magazyny. Przynajmniej na coś się teraz przydadzą.
Po pół godzinnym kaligrafowaniu ozdobnych literek napis na ścianie był gotowy. Przysunęłam łóżko i z odległości kilku kroków podziwiałam swoje dzieło.
" Jak długie serca bicie. Skra Bełchatów ponad życie "
Zeszłam na dół, gdzie tata czekał już z kolacją. Wspólnie zjedliśmy po kilka kanapek i każdy zaszył się u siebie, gdzie do późnej nocy siedzieliśmy nad jakimiś konspektami. Bo jako dobra córka wzięłam od ojca kilka papierków . Trafiło mi się naniesienie na karty zawodników nowych informacji. Tak więc alfabetycznie sprawdzałam, czy wzrost, waga, zasięg i inne jakże ważne informacje są zgodne. Ale już pierwsze nazwisko przykuło moją uwagę.
Aleksandar Atanasijević
Data i miejsce urodzenia : 4 września 1991; Belgrad, Serbia
Wzrost : 199 cm
Masa ciała : 84 kg
Pozycja : atakujący
Zasięg w bloku : 330 cm
Zasięg w ataku : 350 cm.
Jeszcze raz przeliczyłam na palcach różnicę pomiędzy liczbą 2012, a 1991, a dla pewności obliczyłam to również pod kreskę i na kalkulatorze.
Elizo Nawrocka, zostałaś opętana przez przepiękny uśmiech dwudziestojednolatka. Jak ty z tego wybrniesz.
Z zagrzebanej na dnie torby teczki wyjęłam listę obietnic. Uroczyście powiesiłam ją na drzwiach szafy dopisując na samym dole, grubym czarnym markerem :
NIGDY NIE ZAKOCHASZ SIĘ W NIEJAKIM ALEKSANDARZE ATANASIJEVIĆU. TAK BĘDZIE LEPIEJ, DLA CIEBIE, NIEGO I CAŁEJ RESZTY.
A co mi tam, stawiam na to, że i tak coś do niego poczuje, ale jakiś inny siatkarz sprawi, że o nim zapomni. ;D. Takie tam moje małe rozmyślenia na ten temat. ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;-**
Fajny rozdział! Ciekawi mnie rozwinięcie znajomości z Alkiem.Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń