poniedziałek, 11 lutego 2013

bo magia tkwi w tajemnicy - 5

Bełchatowianom udało pokonać się w pięciosetowym pojedynku miejscową drużynę. A radość była podwójna, gdyż wygrali na boisku przeciwnika. W wyśmienitych humorach wróciliśmy do autokaru. No może nie od wszystkich kipiał entuzjazm. Pod koniec czwartej partii Aleksandar niefortunnie upadł, gdy opadł po punktowym bloku. Na decydujący set Mariusz zajął jego pozycję, a na przyjęciu pojawił się Bąkiewicz. Aleks miał być wykluczony z treningów przez następne dwa tygodnie. Zły na samego siebie z hukiem wpadł do pokoju i zamknął się w łazience. 
- on tak zawsze ma - Cupko machnął ręką - ja spadam na mini party u Wlazłego. Idziesz ze mną, Liz? 
Kiwnęłam przecząco głową i wykręciłam się bólem głowy. Kostek wzruszył tylko ramionami i już go nie było. Jego rodak po chwili opuściła łazienkę z przewiązanym na biodrach ręcznikiem. Zawiesiłam oko na jego umięśnionej klatce, ale po chwili opamiętałam się i ze śmiechem spoglądałam jak nerwowo szarpie za zamek swojej walizki. 
- daj, pomogę Ci - położyłam swoją dłoń na jego. Przez moje ciało przeszedł dziwny atak ciepła. 
Bez problemu odsunęłam jego bagaż i rzuciłam w niego jakąś koszulkę. Dobrał sobie do niej jakieś spodenki i całując mnie w tramach podziękowania w skroń i z powrotem zniknął za drewnianymi drzwiami łazienki. Wyszedł po kilku minutach i usiadł na równoległym do mojego łóżku. Siedzieliśmy tak kolano w kolano. Aleks oparł łokcie na swoich udach i podparł brodę dłońmi złożonymi w piąstki. Skupiony ciągle się we mnie wpatrywał. 
- gdyby Twój wzrok mógł rozbierać, leżałabym już naga prawda?  - uniosłam brwi do góry i skrzyżowałam ręce pod linią mojego biustu
- skąd Ci to przyszło do głowy ? - nerwowo podrapał się po karku
- no to dlaczego tak na mnie patrzysz ? 
- bo lubię. Po prostu podobasz mi się - mruknął
- ty na prawdę masz coś nie tak w głowie, Aleksie.
Postukałam go w czoło i zabierając swoją koszulę nocną udałam się do łazienki. Wzięłam długi, odprężający prysznic, który choć trochę ukoił moje zmęczone ciało. Mogłabym spędzić w kabinie jeszcze sporo czasu, ale dziwne odgłosy z sypialnianej części pokoju kazały mi jak najszybciej zakończyć moją toaletę. Wytarłam się i ubrana w moją przezabawną koszulkę z wizerunkiem Myszki Minie otworzyła łazienkowe drzwi taranując przy tym jednego z naszych niespodziewanych gości. Jak się wkrótce okazało był to tylko bezbronny i zawsze potulny jak baranek Winiarski. Nie zdziwił mnie nawet fakt, że prawie cała Skra baluje w naszym pokoju. 
- świętowanie bez młodej Nawrockiej to nie świętowanie - wyszczerzył się Plińki, a Kłos wręczył mnie kieliszek szampana
- tylko, że młoda Nawrocka w każdej chwili może polecieć do Nawrockiego Seniora - wystawiłam w ich kierunku język 
- ale tego nie zrobi - Wlazły spojrzał na mnie swoim morderczym wzrokiem - za zwycięstwo ! - wzniósł toast
- i za miłość... - mruknął ledwo słyszalnie stojący nieopodal mnie Atanasijević. 
Towarzystwo rozeszło się około dwudziestej pierwszej. Konstantin ulotnił się do łazienki, a ja po raz kolejny zostałam sam na sam z atakującym. Wyszłam na skromny balkonik, aby jeszcze przed snem zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Lizka, chcesz się przeziębić ? - Aleks stanął za mną i okrył moje ramiona swoją bluzą. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Tak, nawet taka Eliza Nawrocka ma sioła na punkcie męskich zapachów. 
- nie musisz się o mnie martwić - fuknęłam, klnąc jak szewc pod nosem
- ale chcę. Eliza dlaczego ty taka jesteś ? 
Serb stanął obok mnie i oparł się o balustradę. Oboje wpatrywaliśmy się w nocne życie Rzeszowa. Wróciłam na chwilę do pokoju, tylko po to aby ponownie stanąć na balkonowych kafelkach z papierosem w dłoni. Zaciągnęłam się i wypuściłam powietrze z ust. Biały dym rozniósł się po okolicy.
- palisz ? 
- no widzisz, nie jestem aż taka idealna - zatrzepotałam rzęsami i ponownie przyłożyłam papierosa do warg
- dla mnie i tak jesteś.. Ale palenie szkodzi nie tylko Tobie, ale też osobą przebywającym z Tobą - pozmieniał tekst widniejący na paczce moich mentolowych LM`ów. 
- to nie przebywaj ze mną, proste ?
- nic nie jest proste. A życie to krzywa zakrętów.
Oj, Aleczek nam się zmienia w filozofa. I wszystko byłoby dobrze, gdyby ten palant nie zabrał mojego papierosa i nie zgasił go, a paczki nie wyrzucił do kosza. Do końca wyjazdu chodziłam wściekła jak osa, co odczuł nie tylko winowajca, ale również jego klubowi przyjaciele.

Skra wróciła do normalnego trybu funkcjonowania, czyli wstać, ubrać się, zjeść, pojechać na trening, dać z siebie wszystko i wrócić do domu. Wkręciłam się w ich rytm i nawet nie miałam większego problemu z wstawaniem. 

W końcu zebrałam się w sobie i po pierwszym, licząc od powrotu, treningu poprosiłam tatę, aby zaprowadził mnie na grób mamy. Przeszliśmy główną aleją i skręciliśmy w jedną boczną. Zatrzymaliśmy się przy marmurowym nagrobku. Usiadłam na pobliskiej ławeczce i bez celu, z tępym wyrazem twarzy analizowałam każdą literkę na tablicy nagrobkowej. Po chwili znałam już cały napis na pamieć  ale nadal nie mogłam się pogodzić z tym co jest tu wygrawerowane. To za bardzo bolało. Wylałam hektolitry łez i nawet ojciec nie powstrzymał wybuchu mojej histerii. 

Od razu po powrocie do domu poszłam w moje ulubione miejsce. Skierowałam się na sam koniec działki, gdzie między rozłożystą koroną starego dębu. niczym w powietrzu, wisiał mój domek. Moje własne cztery kąty. Weszłam po niekompletnej już sznurkowej drabinie na skrzypiącą drewnianą podstawę. Uchyliłam malutkie drzwiczki i schyliwszy się weszłam do środka. Od razu wyciągnęłam metalowe pudełku z wszystkimi moimi skarbami z dzieciństwa. Moje pierwsze rysunki, zdjęcia, pierwsze własnoręcznie wyśpiewane na wszelakiego rodzaju rodzinnych zjazdach złotówki, drobne kamyczki, muszelki znalezione podczas wyjazdu nad morze.. po prostu całe moje dotychczasowe życie. Na samym końcu znalazłam zdjęcie mamy z czasów jej gimnazjum. Byłam z nią niczym dwie krople wody. Ten sam uśmiech, oczy, włosy. Tata zawsze się śmiał, że jesteśmy jak bliźniaczki. I tak było. Oprócz wyglądu łączył nas również charakter, pasja i przyjaźń. 

Następnego dnia jak zwykle przebudziłam się i miałam ochotę wyrzucić budzik przez okno, ale w porę zorientowałam się, że to również mój kochany telefon, więc go oszczędziłam. Ubrałam się w dresy i zeszłam na dół. Tata właśnie kończył szykować śniadanie. Zjadłam razem z nim jajecznicę i wyszliśmy z domu. Po drodze wyjęłam jeszcze listy ze skrzynki i pojechaliśmy na trening. 

Usiadłam na krzesełku i przyglądałam się rozgrzewce chłopaków. W końcu mój wzrok zatrzymał się na stercie listów. Wzięłam je do reki i dokładnie oglądałam każdą kopertę po kolei. Większość z nich to były rachunki lub listy zaadresowane dla taty. Zdziwiła mnie jedna żółta koperta z moimi danymi. Otworzyłam się i zagłębiłam się w "lekturze". Kilka razy wodziłam po białej kartce w tą i z powrotem, a do moich oczu mimowolnie napływały łzy. 
- Eliza, co się stało ? - tata przerwał trening, a oczy wszystkich siatkarzy skupione były na mnie
- ja muszę wyjechać.. natychmiast - oznajmiłam i czym prędzej wybiegłam z hali. 

2 komentarze:

  1. Hm.. Jestem ciekawa co się stało, że musi wyjechać.
    Czekam na kolejny! ;)
    Pozdrawiam serdecznie. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też to zastanawia...
    Mam nadzieję, że już niedługo się dowiem :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń