piątek, 15 lutego 2013

bo magia tkwi w tajemnicy - 6

Udałam się w stronę domu. I niby od hali jest dość spory kawałek na miejsce dotarłam błyskawicznie. Otworzyłam drzwi i jeszcze raz spojrzałam na list. Oprócz czarnych zlewających się w jedną spójną wypowiedź liter, gdzieniegdzie pozostały mokre od łez plamy. Weszłam, a wręcz wbiegłam po schodach do swojego pokoju i od razu wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania i zaczęłam "na chama" ładować je do obszernej torby. Zmęczona nadmiarem wylanych łez usiadłam nad walizką. Słone krople nadal spływały po moich policzkach.
Dlaczego Bóg zabrał mi kolejną ważną dla mnie osobę.. ? Mało się nacierpiałam po śmierci mamy ? Dlaczego, Boże, wystawiasz mnie na kolejną próbę ? Do jasnej cholery, Dlaczego?!

Ni stąd ni zowąd usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Serce zaczęło mi mocniej bić. Poskoczyłam leciutko gdy schody zaczęły skrzypieć. Nie pewnie odwróciłam głowę do tyłu u zobaczyłam stojącego w drzwiach Aleksandara. Serb usiadł obok mnie w rozkroku, tak że klęczałam między jego długimi nogami. Przysunął mnie jeszcze bliżej do siebie i mocno przytulił. Trwaliśmy złączeni w uścisku dobre kilka minut. Dookoła panowała cisza, było słychać tylko bicia naszych serce i równomierne oddechy.
- wytłumaczysz mi to wszystko ? - spytał z nadzieją w głosie, coś jakby miał na myśli : poradzimy sobie ze wszystkim. 
- tu nie ma czego tłumaczyć. Osoba, która tak wiele dla mnie znaczyła.. moja najlepsza przyjaciółka.. odeszła.. - otarłam mokre policzki rękawem swojej bluzy
- była w twoim wieku ? - dopytywał gładząc dłonią moje kruczoczarne włosy
- nie.. była już w podeszłym wieku.. ale, tam, w Nowym Jorku miałam tylko ją.. a teraz okazało się, że umarła, miała zawał. Całe mieszkanie przepisała na mnie i teraz muszę jak najprędzej dostać się do Nowego Jorku, aby to wszystko wyjaśnić - mówiłam w pośpiechu wkładając ostatnie rzeczy do walizki
- jadę z Tobą ! - zadeklarował
- Alek, przecież ty masz treningi, mecze...
- i tak jestem kontuzjowany, a twój tata zapewne chciałby aby ktoś z Tobą tam był...
Wzruszyłam ramionami i zniknęłam za drzwiami łazienki. Pozbierałam swoje kosmetyki, a z szafki wyjęłam kilka świeżych ręczników. Gdy wróciłam, Aleks stał przy szafie dzierżąc w dłoniach moją listę.
- zostaw to, chyba że chcesz aby stała Ci się krzywda - warknęłam i wyrwałam mu mój spis postanowień
- i tak nic z tego nie rozumiem - machnął ręką - wiem, że w ostatnim punkcie jest coś o mnie, bo zauważyłem swoje imię i nazwisko
- bystrzak - mruknęłam pod nosem
- możesz mi powiedzieć, co tam pisze ?
- że nigdy się w tobie nie zakocham - westchnęłam
Aleksandar jednym ruchem ręki zabrał mi kartkę i sięgnął po leżącą na biurku zapalniczkę i podpalił mój sens życia, moje zasady, nakazy i zakazy.
- nigdy nie mów nigdy - podszedł do mnie i zamknął moje ciało w swoim ciasnym uścisku
- przepraszam, ale za trzy godziny mam lot, a muszę jeszcze dostać się do Łodzi - wyrwałam się i zaczęłam prowadzić swoją walizkę w stronę schodów.
- Lecę z Tobą - zapierał się
- Nie Aleks. Najlepiej będzie jak zostaniesz tutaj - nieświadomie ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej
- dobrze, ale pod jednym warunkiem : obiecaj mi, że wrócisz...
- tego nie mogę zrobić.
Ostatecznie siatkarz pomógł mi znieść na dół walizkę.W drzwiach minęłam się z ojcem i pobieżnie wytłumaczyłam mu co się stało. Bez zbędnych słów i wymuszonych czułości weszłam do czekającej na mnie taksówki. Po niespełna godzinie byłam już na łódzkim lotnisku. Miły kierowca pomógł mi z wyjęciem walizki, po czym uiściłam należytą sumę za przejazd i żegnając się prostym "do widzenia" podążyłam w stronę głównego wejścia. W kasie zakupiłam bilety. Bez problemowo przeszłam przez odprawę i czekałam na swój samolot.
Usiadłam na jednej z białych sof i jeszcze raz wczytałam się w list przysłany przez oddanego przyjaciela Elizabeth, który pełnił również funkcję jej prawnika. Znów poczułam, że moje policzki stają się mokre od nadmiaru łez.
W końcu zapowiedzieli mój lot. Lot powrotu do przeszłości. Weszłam na pokład nowoczesnego Dreamliner`a i znosem w prostokątnym kartoniku szukałam swojego miejsca. Przypadło mi siedzenie z mężczyzną "namiętnie" zaczytanym w swoją gazetę. Nic nie mówiąc zajęłam swoje miejsce, zapięłam pasy i wygrzebałam z torby mój odtwarzacz MP4. Przymknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Przecież czeka mnie długi lot.
- mówiłem, że nie pozwolę Ci wyjechać beze mnie  -usłyszałam jego spokojny głos i poczułam ciepły oddech na policzku - jesteś dla mnie zbyt ważna.
- Aleks co ty tutaj robisz ? - spytałam zaskoczona wyjmując słuchawki z uszu
- siedzę. - spojrzała na niego wzrokiem "no co ty nie powiesz?" - twój tata polecił mi abym z tobą poleciał. Chyba się nie gniewasz.. ?
- jeszcze nie - mruknęłam

Po ponad godzinnym locie wylądowaliśmy w Kopenhadze. Stamtąd po blisko trzy godzinnym czekaniu odlecieliśmy do Frankfurtu, a potem już prosto do Nowego Jorku. Praktycznie cała podróż minęła nam w milczeniu. Czasami Atanasijević zadawał mi pytania na temat mieszkania w Stanach i mojej przyjaźni z  Elizabeth.

Żółtą taksówką pojechaliśmy prosto do kancelarii pana Waltera. Po długiej rozmowie odebrałam klucze od mieszkania pani Green, gdzie po niespełna kilkunastu minutach się znalazłam. Stałam przed blokiem, w którym raptem kilka tygodni temu mieszkałam i nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Wniosłam walizkę na czwarte piętro. Przelotnie spojrzałam na moje stare mieszkanie, które teraz wynajmuję młode małżeństwo. Otrząsnęłam się z amoku wspomnień i otworzyłam drzwi do lokalu mojej.... ulubionej sąsiadki. Ruchem ręki zaprosiłam Aleksa do środka.
Wnętrze praktycznie się nie zmieniło. Wszędzie poustawiane były pamiątki z podróży dookoła świata, zdjęcia i wszelakiego rodzaju bibeloty. Wskazałam Serbowi drogę do łazienki, a sama zaszyłam się w kuchni. W szafce znalazłam torebki z malinową herbatą, więc bez wahania zaparzyłam ją w dwóch kubkach. Z gorącym napojem w dłoniach stanęłam na balkoniku i tak po prostu się rozpłakałam, niczym dziecku, któremu w przedszkolu zabrano ulubioną zabawkę.

Dopiero teraz dotarło do mnie jakie to nasze ziemskie życie jest krótkie.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że mojej babci Eli już nie ma. Odeszła.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że trzeba żyć chwilą.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że należy spełniać marzenia
Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie należy się poddawać.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że pragnę bliskości Aleksandara.

5 komentarzy:

  1. Kurcze, taki smutny ten rozdział. ;c. Ale w końcu zrozumiała, że potrzebuje bliskości Aleksa i mam nadzieję, że nie będzie przed tym uciekać.
    Pozdrawiam serdecznie! ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział smutny, ale pouczający...
    Bardzo podobają mi się końcowe wnioski: że życie jest krótkie, że trzeba żyć chwilą, że należy spełniać marzenia, że nie należy się poddawać... i że pragniemy bliskości..., bo za imię Serba każdy z nas może wpisać jakieś... bliższe naszemu sercu.

    Mam nadzieję że Elizie się już teraz wszystko pięknie poukłada.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta historia jest świetna. Nadrobiłam zaległe rozdziały i już nie mogę doczekać się następnego. Stworzyłaś coś niebanalnego i do tego ciekawie piszesz. Co do samego rozdziału to trochę smutny, ale może nic nie dzieje się bez przyczyny. Dzięki temu wyjazdowi w końcu zrozumiała, że go potrzebuje. I oby teraz było już tylko lepiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. NA http://wlochy-to-moj-nowy-dom.blogspot.com/
    pojawił się kolejny rozdział
    SERDECZNIE ZAPRASZAM
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutne to ale życie jest krótkie. Ktoś kiedyś powiedział kochajmy ludzi tak szybko odchodzą....
    Czekam na następny i zapraszam do mnie
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA :)

    OdpowiedzUsuń