środa, 6 lutego 2013

bo magia tkwi w tajemnicy - 4

Kolejny dzień spędzony na bełchatowskiej Energii.
Kolejny dzień spędzony na odpowiadaniu na przypadkowe pytania bełchatowskiej drużyny. W sumie to jestem im wdzięczna iż nie pytają o to czy jestem dziewicą i tego typu sprawy.
Kolejny dzień spędzony na siatkarskim boisku.
Kolejny dzień spędzony na unikaniu wzroku gracza z 14
Kolejny dzień spędzony na próbie nie integrowania się z zespołem. Bo po co? I tak za jakiś czas wyjadę.
Kolejny dzień, w którym przypatruję się jak z dnia na dzień Skra staję się coraz mocniejszą drużyną.
Kolejny dzień spędzony na zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu.
Kolejny dzień...  tych kolejnych dni w sumie było już siedem.

Dziś mija dokładnie tydzień odkąd ponownie zagościłam w Bełchatowie. Mamy niedzielę. Niedzielę, 29 października.

Wsiadłam do autokaru z podobiznami bełchatowskich siatkarzy. Na polecenie ojca policzyłam wszystkich obecnych. Co z tego, że musiałam robić to kilka razy, bo inteligenty Winiarski co chwilę utrudniał mi to zadanie myląc mi kolejne cyfry i liczby.
- ktoś tu był chyba słaby z matmy.. co ja mówię nadal jest - zaśmiał się niebieskooki Michał. Stwierdzam fakt, iż coś jest w tych jego błękitnych patrzadełkach. Coś co przykuwa uwagę.
- są wszyscy ! - krzyknęłam do taty - możemy jechać.
Tak, dobrze widzicie. Puściłam uwagę Winiara mimo ucha i spokojnie kierowałam się na przód autobusu by zająć moje miejsce. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nagle ktoś nie pociągnął mnie za rękę. Automatycznie opadłam na siedzenie i wyrwałam swój nadgarstek z ręki mojego oprawcy.
- unikasz mnie. - bardziej stwierdził niż zapytał
- wydaję Ci się. Przewrażliwiony jesteś po prostu - machnęłam ręką i chciałam wstać, ale siatkarz skutecznie mnie zatrzymał. 
- unikasz mnie. Powiedz mi co zrobiłem źle.. wtedy kiedy zabrałem Cię spod hali i podwiozłem do sklepu - chwycił moją dłoń i szczelnie zamknął ją między dwiema swoimi
- nic nie zrobiłeś źle.Wszystko było okej.
- no to dlaczego mnie unikasz ? Dlaczego jesteś dla mnie taka oziębła ? - z ledwością wypowiedział ostatnie słowo kalecząc przy tym nasz ojczysty język
- widzę, że z twoim polskim coraz lepiej - uśmiechnęłam się delikatnie. Postanowiłam, że zrobię wszystko aby jak najbardziej odbiec od pierwotnego tematu naszej rozmowy.
- Eliza.. proszę Cię odpowiedz mi..
- ja po prostu nie chcę się angażować - wydusiłam z siebie
Szybko wstałam i zanim zdążył ponownie przytrzymać mnie przy sobie siedziałam już na swoim siedzeniu.

Nałożyłam moje duże słuchawki, i odtworzyłam pierwszą piosenkę z playlisty.  Pierwsza łza spłynęła po moim policzku. W duszy byłam wdzięczna osobie która wynalazła wodoodporne kosmetyki. Cichutko szlochałam zamknięta w swoim własnym świecie. Świecie, gdzie wszystko wydaję się prostsze. Gdzie nie ma podziałów, problemów i kłótni. Gdzie miłość jest na porządku dziennym. Wiem, że taki świat nie istnieje, ale warto mieć nadzieję, że gdzieś tam we Wszechświecie ufoludki żyją na planecie Wiecznego Szczęścia i może w niechybnej przyszłości jakiś mądry człowiek odkryje ich raj. Mogę was zapewnić, że będę pierwszą osobą, która kupi bilet w jedną stronę, aby tylko jak najszybciej się tam dostać.

Autokar zatrzymał się na parkingu przed hotelem. Jako jedna z nielicznych poczekałam aż zgraja olbrzymów jako pierwsza opuści pojazd. Z luku bagażowego odebrałam swoją walizkę i przez szklane drzwi weszłam do hall'u. Może i moja torba nie była jedną z najmniejszych, ale przecież w stolicy Podkarpacia mieliśmy spędzić kilka dni. Usiadłam na skórzanej kanapie i czekałam na klucz do swojego pokoju.
- Lizka, co się dzieje ? Jesteś taka jakaś niewyraźna.. - wspaniałomyślny Mariusz, który zawsze wie jak pocieszyć kobietę. Dzięki Ci Panie Boże, że zesłałeś go akurat w tej chwili.
- wydaję Ci się - i znów wasza Elizka okłamał nie tylko kapitana bełchatowskiej drużyny. Okłamała przede wszystkim samą siebie.
- miłość do piękne uczucie. Nie bój się przyznać do błędu - poczułam jak delikatnie dotyka swoimi ustami mojej skroni.
Zanim odwróciłam się w jego stronę, zdążył uciec do Winiarskiego i Plińskiego. Mimowolnie się uśmiechnęłam, bo doszło do mnie, że może niejaki Wlazły ma jednak rację. Ale przecież, już nie raz słyszałam, że miłości nie ma, są tylko nienormalni ludzie, którzy nie mają co robić w wolnych chwilach, dlatego wymyślili coś takiego jak miłość.

Otworzyłam drzwi do pokoju 814. Dobrze wiedziałam, że te kilka dni nie spędzę w nim samotnie, bo w recepcji nastąpił jakiś błąd i nie mogłam dostać swojej wymarzonej jednoosobowej sypialni. W zamian za to dostałam w pakiecie dwóch siatkarzy. Szybko weszłam do mojej tymczasowej kwatery i zajęłam łóżko pod oknem. Postawiłam walizkę w kącie, tak aby nikomu nie przeszkadzała. Nie czekając na moich tajemniczych lokatorów weszłam do łazienki aby się odświeżyć.
- widzisz stary ale nam się udało.. 814 - usłyszałam męski śmiech.
Niepewnie wyszłam z łazienki nokautując przy tym drzwiami jednego z siatkarzy. Na moje nieszczęście był to Atanasijević. Konstantin jak głupek stał nad nim i śmiał się wniebogłosy. Za to Aleksowi chyba nie było do śmiechu. Krew z nosa lała mu się ciurkiem. Wyciągnęłam apteczkę, którą ku przestrodze, zawsze woziłam ze sobą i przykładając gazik do nozdrzy siatkarzy napawałam się jego męskimi perfumami.

- więc jednak się o mnie martwisz.. - skwitował gdy zostaliśmy sami. Cupko w tym czasie okupował łazienkę, przy okazji kontaktując się z jakąś Niną.
- nie martwię się - bąknęłam
- to dlaczego się tak przejęłaś i od razu pobiegłaś po apteczkę ? - Serb jak zwykle ciągnął swoje i nie zamierzał zmienić swojego zdania. Odpowiadało mi to. Był niezależny i pewny siebie.
- spełniałam tylko mój humanitarny obowiązek  - odparłam i zaczęłam wkładać kilka moich koszulek do szafy.
- humanitarny obowiązek.. taa, jasne.. a ja jestem święty Mikołaj.. zależy Ci na mnie, tylko boisz się do tego przyznać - stanął za mną i delikatnie objął mnie w pasie, opierając swój podbródek o moje ramię
- nie bądź taki pewny siebie
- ja tylko stwierdzam fakty, moja droga Elizo.
Jego oddech drażnił skórę mojej szyi. Czułam jak przekręca głowę i zbliża swoje usta do mojego ciała. Po chwili jego wilgotne wargi odbiły się na moim ramieniu.
- nie pozwalaj sobie na zbyt wiele młody człowieku - pogroziłam mu palcem i wyszłam z pokoju.

Ewidentnie, czuję coś do tego serbskiego siatkarza... może to po prostu zwykłe zauroczenie jego wyglądem, młodzieńczym wigorem, zapałem, chęcią walki. Może to coś więcej. Wiem na pewno, że jestem Nawrocka, a Nawroccy tak łatwo nie przyznają się do popełnionych błędów.

1 komentarz:

  1. Czekam na kolejny!Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń