Bełchatów - miasto i gmina w województwie łódzkim, siedziba powiatu bełchatowskiego. Położone na Wzniesieniach Południowomazowieckich, nad rzeką Rakówką, ok. 50 km na południe od Łodzi i ok. 25 km na zachód od Piotrkowa Trybunalskiego.
Bełchatów - tutaj pierwszy raz się zakochałam, pierwszy raz dałam chłopakowi kosza, pierwszy raz przeżyłam swój zawód miłosny.
Bełchatów - tu stawiałam swoje pierwsze kroki na siatkarskim parkiecie.
Bełchatów - moje miasto. Mój dom. Moja mała o j c z y z n a.
Z samego rana pojechałam z ojcem do na bełchatowską halę. Dziś Skrzaty miały poranny trening na siłowni, a po południu dwie godziny na sali. Jak to już od niepamiętnych czasów bywało mój tatulek musiał być wszędzie przed czasem. Tak więc byliśmy pierwsi. Pozwoliłam sobie skorzystać z pustej szatni chłopaków i zamieniłam moje ciemne dżinsy na sportowe legginsy, a kraciastą koszulę na luźny T-shirt z logiem PGE Skry. Uprzednie ubrania włożyłam do swojej sportowej torby, po czym postawiłam ją w kącie tak aby nie przeszkadzała przebierającym się zawodnikom. Zgarnęłam jeszcze butelkę wody mineralnej i odtwarzacz MP4. Z małymi trudnościami odnalazłam siłownię i po oficjalnym zapoznaniu się z innymi pracownikami sztabu zajęłam jedną z bieżni. Włożyłam niebieskie słuchawki w uszy i co chwilę podkręcając tempo biegania zatracałam się w muzyce. Nawet nie zauważyłam, że w pomieszczeniu zrobiło się tłoczno, a oczy wszystkich siatkarzy utkwione były w moim ciągle poruszającym się ciele. Speszona ich wpatrującymi się, aż do tego stopnia, że nawet nie mrugali, gałkami ocznymi zeszłam z bieżni i upijając kilka łyków z mojej butelki udałam się w zaciszne miejsce w drugiej części pomieszczenia. Usiadłam na parkiecie i poprawiłam rozwalającego się koka. Rozejrzałam się po tych zapełnionych co do milimetra czterech kątach. Tak, zdecydowanie wybrałam najlepszy punkt obserwacyjny. Powoli analizowałam każdego siatkarza. Nazwiska kilku z nich kojarzyłam, ale większości nie wiedziałam o ich istnieniu. Po dwóch godzinach morderczego wysiłku na siłowni, trener zakończył tą część treningu i przypomniał wszystkim o części popołudniowej. Zaczekałam aż wszyscy wyjdą, po czym sama zabierając już pusty, zgnieciony plastik udałam się do wyjścia. Zatrzymałam się przed szatnianymi drzwiami i zaciskając dłoń w pięść niepewnie w nie zastukałam. Słysząc głuche proszę uchyliłam prostokąt wykonany z bliżej nieznanego mi surowca.
- ja tylko po torbę - uśmiechnęłam się delikatnie i chwyciwszy moją własność opuściłam pomieszczenie tak szybko jak się tam znalazłam.
Mój kochany ojczulek nie zamierzał wracać w przerwie między treningami do domu, więc rzucając mi klucze kazał zabrać samochód. Po długim namyśle, postanowiłam również nie wracać i oddałam mu klucze. W łazience przebrałam się w "cywilne" ubrania i wyszłam przed halę. Porozglądałam się po okolicy w celu przypomnienia sobie drogi do mojej ulubionej pizzerii. Jednak moja pamięć nie spełniła oczekiwanego rezultatu. Chwała człowiekowi, który wymyślił GPS. Odpaliłam aplikację i wstukałam nazwę knajpki. Program pokierował mnie pod same drzwi Anabell. Usiadłam przy jednym ze stolików i dokładnie przestudiowałam menu. Zamówiłam jedną z mniejszych porcji, a drugą poprosiłam na wynos. Zjadłam włoskie danie i zapłaciłam kelnerowi należytą sumę.
- tato przyniosłam Ci coś do jedzenia - wpadłam jak burza do gabinetu trenera Nawrockiego.
- ach dziękuję słoneczko - odebrał ode mnie jeszcze gorące pudełku - mam nadzieję, że wybrałaś moją ulubioną ?
- klasyczna - zaśmiałam się - z moją pamięcią jeszcze nie jest tak źle staruszku.
Poklepałam go po ramieniu i zabierając laptop poszłam na salę. Do rozpoczęcia treningu zostało dokładnie 32 minuty i 4 sekundy. Usiadłam na turkusowej części parkietu i zaczęłam analizować najbliższego przeciwnika bełchatowskiej drużyny. Nawet nie wiem kiedy minęło to pół godziny i zawodnicy powoli zaczęli schodzić się na salę. Zebrali się wokół trenera i nawet mnie nie zauważyli. I dobrze. Włączyłam sobie karty personalne każdego z zawodników i próbowałam odnieść zdjęcia poszczególnych siatkarzy do ich rzeczywistych wizerunków.
- dziś wasz trening poprowadzi moja córka. Nie miejcie mi tego za złe, ale muszę skończyć parę konspektów - ogłosił mój tata.
Zaskoczona poderwałam się z miejsca i z laptopem w dłoniach pognałam do Olbrzymów. Stanęłam obok ojca.
- tylko proszę was zachowujcie się jakoś - dodał i wraz z częścią sztabu wyszedł z sali.
Pozostało tylko dwóch masażystów, ja i siedemnastu bełchatowskich siatkarzy.
- witam panów. Nazywam się Eliza Nawrocka i dzisiejszy trening jest dla mnie równie wielkim zaskoczeniem jak dla was - próbowałam zachowywać się jak profesjonalistka - pozwolicie, że przebiorę się, a wy w tym czasie wykonajcie rozgrzewkę.
Przytaknęli i zajęli się bieganiem wokół boiska. Zabrałam swoją torbę i ponownie zaszyłam się w pszczółkowej szatni. Założyłam legginsy, białą dłuższą bokserkę i bluzę Skry, po czym wróciłam do ciągle biegających zawodników.
- z życiem panowie - weszłam do kółka i krążąc dookoła popędzałam sportowców - przejdźmy do parteru.
Wszyscy przystanęli i z pytającym wzrokiem wlepili swoje gałki oczne we mnie. Przybiłam sobie facepalm'a i wyjaśniłam im, że chodzi o ćwiczenia rozciągające mięśnie, które wykonuje się na siedzące. Przez salę przeszło głośne "aaaaa" zakłócane tylko przez śmichy fizjoterapeutów.
W Nowym Jorku wszystko wydawało się łatwiejsze. Nawet juniorzy rozumieli moje polecenia.
- panie Winiarski kolana dotykamy głową, a nie grzywką - stanęłam nad przyjmującym i nacisnęłam dłonią na jego plecy, przez co z jego ust wydostał się cichy jęk bólu.
- skończmy z tym per pan. Michał Winiarski jestem. Dla przyjaciół Winiar - podniósł się i podał mi dłoń
- czy ja pozwoliłam wstać ? - zrobiłam surową minę, po czym delikatnie uścisnęłam wyciągniętą dłoń.
- ona to gorsza od swojego ojca jest.
- panie Woicki, proszę się wziąć do rozciągania inaczej może się pan nabawić kontuzji - pouczyłam rozgrywającego
- a ile pani ma lat ? - zapytał jeden z najmniejszych, Paweł Zatorski.
- wywiad środowiskowy to my możemy przeprowadzić ale po treningu, a teraz piłka na parę - przesunęłam w ich stronę kosz z mikasami.
- tak więc po treningu jesteśmy umówieni na ten wywiad - rzucił Winiarski i zajął się już odbijaniem ze swoim klubowym kolegą.
_____________________________________________________________
jak myślicie, który ze Skrzatów, będzie męskim bohaterem tego opowiadania ?
Katarzyno, Martyno zachowajcie tą informację dla siebie ;*
Hm.. Zgadywanie nie jest moją dobrą stroną, haha. ;D. Ale jakbym miał tak obstawiać to postawiłabym na Zatiego, Kłosa, bądź któregoś z zagranicznych. ;D
OdpowiedzUsuńWiniar ;)
OdpowiedzUsuńtak niedaleko Piotrków od Bełchatowa, a ze mną nikt na mecz nie chce jeździć... :(
OdpowiedzUsuńfajnee! :3
Jeśli to miałby być któryś z poznanych, to obstawiam Winiara..., a tak to na któregoś z zagranicznych bym stawiała.:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się fajnie :) Jestem ciekawa kto będzie bohaterem w twoim opowiadaniu, stawiam na Winiara :D
OdpowiedzUsuńhttp://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/