poniedziałek, 28 stycznia 2013

bo magia tkwi w tajemnicy - 1

Wracam.
Wracam do rodzinnego domu.
Wracam po kilkuletnim pobycie w odległej Ameryce.
Wracam do Ojczyzny.
Wracam do miasta, w którym spędziłam jedne z najszczęśliwszych chwil mojego dwudziestosześcioletniego życia.
Wracam aby pod czujnym okiem ojca rozwijać swoje pasje i umiejętności.
Wracam, aby móc robić to co lubię - wyszukiwać i szkolić przyszłych następców kadry Anastasiego.
Wracam z myślą, że kiedyś tam, w odległej przyszłości pomogę siatkarzom lub siatkarką swojego klubu zdobyć Mistrzostwo Polski.
Wracam. Tak po prostu  w r a c a m. 

Taksówka zatrzymała się przed tym samym domem, z którego sześć lat temu obładowana walizkami wychodziłam, a którego później nie miałam już sposobności odwiedzić. Na pierwszy rzut oka budynek praktycznie się nie zmienił. No może altana trochę bardziej zarosła bluszczem i winoroślą.

U progu przywitał mnie ojciec. Tylko ojciec. Matka zmarła zeszłego lata na raka płuc. Dużo paliła i prowadziła dość nerwowy i napięty tryb życia. Rodzina obwinia za Jej śmierć mojego ojca, który "przynosił pracę do domu". Niestety z powodu nauki i wakacyjnych praktyk przy Młodzieżowej Reprezentacji USA nie mogłam przylecieć na Jej pogrzeb. Ciotki - w większości dewotki i stare panny - nazwały mnie wyrodną córką i odwróciły się ode mnie i ojca. Śmierć matki przeżywałam w samotności. Wieczorami siadłam na parapecie mojego nowojorskiego mieszkania i wspominałam czas spędzony w Polsce. Potrafiłam przepłakać całą noc nad kubkiem malinowej herbaty, a potem jak gdyby nigdy nic iść na trening juniorów. W końcu uświadomiłam sobie, że tak miało być i może moja rodzicielka, a zarazem pierwsza prawdziwa przyjaciółka bardziej przyda się Tam, na Górze, w Niebieskim Królestwie.

Ojciec zapłacił kierowcy taksówki za przejazd i zabierając moje bagaże otworzył drzwi do  d o m u.
- Eliza, nawet nie wiesz jak tęskniłem - wyszeptał łamiącym nawet zatwardziałe serce głosem.
Przytulił moje kruche ciało do swej ojcowskiej piersi. Kilka minut staliśmy tak w bezruchu. Cieszyliśmy się swoją bliskością i widokiem.
Tata praktycznie w ogóle się nie zmienił. Może tylko z łowy zniknęło mu "kilka" włosów, a gdzieniegdzie przybyło kilka kilogramów.

Poczułam jak moje oczy zaszkliły się od nadmiaru łez. Wreszcie miałam kogoś, komu na mnie zależało. W Ameryce byłam tylko wieśniarą z Polski, która cudem lub puszczaniem się z odpowiednimi osobami ukończyła edukacje z najlepszym wynikiem. Nie miałam tam nikogo prócz mojej sąsiadki - staruszki w podeszłym wieku - i jej kota Alfa. Siedemdziesięcioletnia Elizabeth Green potrafiła mnie wysłuchać, a w jej wielkim bagażu życiowych rozterek zawsze znalazła się jakaś złota rada dla mnie. Zawsze śmiała się, że mamy bardzo podobne imiona, co już w jakiś sposób łączy nasz dusze. Obie byłyśmy same w wielkim Nowym Jorku, przez co stałyśmy się sobie jeszcze bliższe. Gdy tylko wracałam popołudniami do domu, wyglądała na mnie z balkonu i obserwowała każdy mój krok swoimi modrymi zielonymi oczami. Codziennie rano witała mnie szerokim, szczerym uśmiechem, gdy przynosiłam jej torby z zakupami.
Oj tak, tego na pewno będzie mi brakować, tutaj w Polsce.

- idź się rozpakować. Jest już późno, a jeszcze musisz mi opowiedzieć jak tam było w tej Ameryce - zaśmiał się mój ojciec.
"Staruszek", jak miałam w zwyczaju do niego mówić, pomógł mi wnieść walizki po skrzypiących dębowych schodach na pierwsze piętro. Stanęłam przed białymi drzwiami obklejonymi mnóstwem nalepek i naklejek. Opuszkami palców przejechałam po złotych, brokatowych literach tworzących napis Liz. Mimowolnie po moim policzku popłynęła pojedyncza łza.Pamiętałam, tak jakby to było wczoraj, gdy razem z matką trudziłam się aby prosto poprzyklejać literki, które za Chiny Ludowe nie chciały zostać na swoim miejscu. Pooglądałam jeszcze naklejki z charakterystycznymi elementami każdego polskiego klubu siatkarskiego. Bycie córką trenera jednaj z najlepszych polskich drużyn zobowiązuje. 
W końcu moja dłoń spoczęła na zimnej klamce. Ścisnęłam ją i pociągnęłam ku dołowi. Zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg  m o j e g o  pokoju.
Nic się nie zmieniło odkąd sześć lat temu po raz ostatni rozglądałam się po tych czterech kątach. Zostawiłam walizki pod drzwiami i przejechałam wzrokiem po żółtych ścianach. Odnalazłam plakaty z wizerunkiem Piotrka Gruszki, Sebastiana Świderskiego, Łukasza Kadzewicza i Arkadiusza Gołasia. Od wczesnych lat dziecięcych ojciec zaszczepiał we mnie zamiłowanie do siatkówki. Tak więc, gdy w podstawówce wszystkie dziewczynki bawiły się swoimi lalkami, ja siedziałam z nosem w sportowym magazynie. W gimnazjum i liceum zamiast spędzać czas z przyjaciółmi i uwodzić spojrzeniem chłopaka za chłopakiem, latałam na treningi szkolnej drużyny, a w wolnym czasie podglądałam poczynania miejscowego klubu.
W końcu zebrałam się w sobie i otworzyłam pustą, drewnianą szafę. Powoli zapełniłam ją ubraniami, a w mojej własnej łazience poukładałam wszelakiego rodzaju kosmetyki.

Zeszłam na dół, gdzie z kubkiem herbaty czekał już na mnie ojciec. Zanurzyłam usta w gorącym napoju i rozkoszowałam się jego smakiem. Malinowa, czyli ciągle pamięta.
- no to córeczko opowiadaj.
Wyszliśmy do altany i usiedliśmy na drewnianych ławkach. Nakryłam moje nogi kocem i znów upiłam łyk parującej cieczy.
- dużo by mówić. Było ciężko. Nadal jest. Nie wiem czy sobie poradzę, czy się tutaj z powrotem zaaklimatyzuję - ukradkiem otarłam spływającą łzę.
- kochanie, na pewno dasz radę. Nawroccy tak szybko się nie poddają.

_______________________________________
I kolejny mój urojony pomysł wydostał się na światło dzienne.
Nie będzie to typowe opowiadanie w moim stylu, czyli na pewno nie będzie mega długie.
Będzie miało kilka epizodów, a zaraz za nim postaram się dodać kolejną kilkopartową historię.
Daj Bóg, czasu i pomysłów.

Pozdrawiam ;*

A ten rozdział dedykuję  mojej Katarzynie ! <3

5 komentarzy:

  1. Kolejne ciekawe opowiadanie. ;>

    Tylko wiesz co? ;>. Trochę kiepsko się czyta te literki, chyba przez te czcionkę. ;>. Bynajmniej takie moje zdanie i mam nadzieję, że się nie pogniewasz ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jednak. :) bo nie ma to jak przez połowę dnia uzgadniać bohaterów :D

    Ps. Dziękuję za dedykacje <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się Twój "urojony pomysł".
    Mam nadzieję,że będziesz go kontynuowała :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń