środa, 24 lipca 2013

Spes Ultima Moritur - 2

Wszedł do hotelu targając za sobą wypakowaną po brzegi torbę. Już miał witać się z przemiłą panią Wandzią - czterdziestoletnią recepcjonistką, gdy zobaczył, że na jej miejscu siedzi szczupła, urodziwa, młoda dziewczyna. Chwilę się jej przyglądał: kruczoczarne włosy swobodnie opadały na jej ramiona, a spod długich rzęs patrzyły na Niego szare, pozbawione blasku oczy. Cierpiała. Cierpiała tak samo jak On. Tylko Jej przytrafiło się coś o wiele gorszego, a złamane serce Zatiego mogło się schować. 
- Państwa godności ? - zapytała tak melodyjnym głosem, że nawet boscy aniołowie powinni go Jej zazdrościć. 
- Kłos i Zatorski - odpowiedział ten pierwszy, gdyż ten drugi ciągle wpatrywał się w dziewczynę. 
- Pokój sto piętnaście. Tutaj są klucze - podała środkowemu dwa brzęczące komplety i delikatnie skinęła głową.

Zahipnotyzowała Go? Zauroczyła?
Nie jestem do końca pewna, czy u pana Zatorskiego funkcjonuje jeszcze miłosna część serca, czy przypadkiem nie umarła razem z odejściem Barbary.

Mijał Ją każdego dnia, gdy wychodził na trening. Uśmiechał się delikatnie, a Ona.. Ona przeważnie odwzajemniała Jego życzliwy gest.
Bał się zagadać, choć Karol kilkakrotnie Go do tego namawiał.
- Fajna ta recepcjonistka - odświeżony Kłos rzucił się na swoje łóżko wyciągając z szafki  wysokokaloryczną  czekoladę - młoda, ładna... - komplementował.
- Gdyby Olka to słyszała byłbyś już martwy - westchnął libero biorąc do ręki jedną ze swoich ulubionych książek "Tożsamość Bourne`a".
- Chłopie ja Ci tu dyskretnie daje do zrozumienia, że masz Ją brać!
- Brać to ja mogę talerz od kucharki na stołówce - mruknął Paweł i zagłębił się w lekturze totalnie olewając wypociny słowne swojego przyjaciela.
Zatorski wiedział, że Karol miał po części racje. Ta recepcjonistka była na prawdę ładna i chyba powoli zaczynała skradać Mu to poobijane i poszarpane serce. 

Miłość łaskawa jest. Miłość cierpliwa jest.

- Cześć! - Paweł niepewnie pomachał dłonią.
- Pan Zatorski. W czym mogę pomóc? - owa recepcjonistka zmierzyła siatkarza wzrokiem. 
Była zdziwiona. Jej źrenice kilkakrotnie się powiększyły, a serce... serce chyba oszalało.
- Chciałbym się z panią umówić - nerwowo podrapał się po karku.
- Irka, mów mi Irka.
- Paweł, miło mi. Przepraszam, że tak wypaliłem z tą randką - zaczerwienił się. Było mu głupio, cholernie głupio, przecież On dopiero przed chwilą dowiedział się jak ta dziewczyna ma na imię! A zresztą przecież lepiej wcześniej, niż później, czy jak to tam szło.
- Z miłą chęcią się z Tobą umówię - odparła delikatnie się uśmiechając.
Libero chciał skakać z radości, wyć z nadmiaru szczęścia, ale jakoś musiał utrzymać te wszystkie nad wyraz pozytywne i w ostatnim czasie rzadko spotykane u Niego emocje na wodzy.
- Może być o dziewiętnastej? 

Wreszcie przestał myśleć o Baśce, która teraz wygrzewała swoje ciało obok bogatego biznesmena na jedne z lazurowych plaż. Od teraz dla Pawła liczyła się tylko Irena.
Stała się Jego wschodzącym po wielkiej burzy Słońcem.

- Karoooooolll! Pożyć mi swoje autooo! Moje zostało w Bełku - Zati wystawił dłoń w kierunku środkowego w celu otrzymania brzęczących kluczy ze skrzackim breloczkiem. 
- Po co Ci ? - Kłos uniósł brwi do góry w geście zdziwienia.
- Umówiłem się z Irką... - wymamrotał paląc przy tym kolejnego buraka.
- Irką? Irką.... Irką! Recepcjonistką?
- Nooo - westchnął wyjmując z szafy dwie koszule.

- Wreszcie ! - bożyszcze facebookowej części volleyballowego społeczeństwa zaklasnęło w dłonie i rzuciło współlokatorowi klucze - ubierz tą w kratkę. 


Kto z miłości nie umarł nie potrafi żyć.
Moje serce kiedyś złamane mocniej kocha dziś.
 - śpiewała Brodka.
I kurczę, chyba coś w tym jest. 

1 komentarz:

  1. Boskie !!
    Mam nadzieję, że Zati i Irka spędzą miły wieczór !!
    Bardzo bardzo miły !!!!:)
    I co się stało w przeszłości dziewczyny ?
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń