wtorek, 13 sierpnia 2013

Spes Ultima Moritur - 3

Zabrał ją... do kina! Idealnie jak na pierwszą randkę! Pozwolił wybrać Jej film i tulił w ramionach, gdy na ekranie pojawiały się przerażające sceny z najnowszego horroru. 
Później zabrał Ją na pizzę. Poznali się bliżej. Opowiedział Jej o swojej niedoszłej żonie Barbarze i ku swojemu zaskoczeniu nie czuł już ścisku w żołądku wypowiadając Jej imię. Po dłuższej chwili ruszyli w drogę powrotną do Spały. 
Stali przed wejściem do Ośrodka, który na ich nieszczęście był już zamknięty. 
Noc była zimna, a wiatr szalał niemiłosiernie.
Siatkarz poprawił grzywkę dziewczyny, którą mocny podmuch wiatru rozwiał we wszystkie strony, zatrzymując palce na bliźnie, tuż nad lewą powieką. 
- Co się stało? - spytał głęboko patrząc w Jej jasne oczy.
Przestraszyła się. Odsunęła od Niego na kilka kroków. Ponownie nacisnęła dzwonek przywołujący dozorce, tylko, że tym razem nie zrobiła tego ze spokojem malującym się na twarzy, zrobiła to nerwowo. I naciskała go dopóki drzwi nie otworzyły się. Nie zważając na zaspanego i rozzłoszczonego dozorcę, a tym bardziej na zaskoczonego Pawła, Irena uciekła do swojego pokoju. Zatorski został sam, osłupiały, z beznadziejną pustką w głowie i wyrzutami sumienia.

Co zrobił nie tak?
On nic.
To Irena skrywała tajemnicę, którą nie chciała się z nikim podzielić.
Dlaczego?
Bała się, że po tym jak Paweł dowie się, zostawi ją ze złamanym sercem.
Tak, pokochała Go, a co najlepsze : On pokochał też Ją.

- I jak się randka udała? - Kłos od samego rana próbował wyciągnąć od przyjaciela jakieś informacje. 
- Nijak - odburknął libero nakrywając się szczelniej kołdrą.
Była siódma rano. Żar lał się z nieba, a do śniadania została niecała godzina, czyli można jeszcze pospać. 
A jednak nie można! Nieoczekiwanie do pokoju ktoś zaczął się dobijać. Natrętnie pukał w imitującą drewno płytę, jakby chciał wybić w niej dziurę. Miny chłopaków były nie do opisania, gdy po chwili w progu ujrzeli... Irkę. 
- Mogę porozmawiać z Pawłem? Na osobności - niepewnie stanęła w drzwiach "bełchatowskiego apartamentu". 
- Jasne.. to ja pójdę do Wrony - nie zważając na swój jakże niewyjściowy strój Karol migiem wyszedł z pomieszczenia zostawiając wystraszoną Irenę i zaskoczonego Pawła samych.
Zati usiadł na swoim łóżko i poklepał miejsce obok siebie. Usiadła tam, po czym wzięła głęboki oddech. Powietrze wypełniło Jej płuca, nie przynosząc zamierzonych efektów : krzty odwagi.
- Zgwałcili mnie i brutalnie pobili - wyszeptała łamliwym głosem, a z jej oczu popłynął potok łez.
Objął Ja ramieniem, próbował pocieszyć, choć sam nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować. Dobre kilkanaście minut ryczała w Jego nagie ramiona, a On kołysał Ją, powoli, w przód i w tył, dając do zrozumienia, że jest bezpieczna, że nic jej już nie grozi.
- Ja Cię kocham Irka - oznajmił niepewnie, bojąc się Jej reakcji.
Dziewczyna podniosła głowę do góry i spojrzała na Niego zaszklonymi oczami.
- Kocham Cię - powtórzył już o wiele pewniej i głośniej - chcę się z Tobą spotykać. Chcę z Tobą założyć rodzinę, cieszyć się chwilą, spędzić z Tobą całe życie..
Zapadł cisza. Serce siatkarza łomotało z niepewności. Dopadł go stres. Stres większy niż przed najważniejszym meczem sezonu. I pozostało Mu tylko czekać. Czekać jak skazany na wyrok. Na wyrok dotyczący Jego przyszłości.
- Postaram się nie uciec Ci sprzed ołtarza - zaśmiała się rozładowując napiętą atmosferę.
Zatorski poczuł się o wiele pewniej. Patrząc Irce głęboko w oczy zbliżał swoją twarz do Jej. Połączyli się w pocałunku. Ich pierwszym i nieostatnim pocałunku. 
Nie przerwali nawet, gdy do pokoju z hukiem wpadł Karol i Andrzej.
- Będzie na fejsa - uśmiechnął się Kłos i zrobił im zdjęcie.
Ich pierwsze wspólne zdjęcie, które zajęło honorowe miejsce w ich wspólnym domu. 

Spes Ultima Moritur - nadzieja umiera ostatnia. 
Chciałoby się napisać, że żyli długo i szczęśliwie, bo tak też i było. 
Nie uciekła sprzed ołtarza, a obrączkę z białego złota dumnie nosi do dziś.
Skąd to wiem? 
Bo poznaliście moją historię. Historię Irki Kwiatkowskiej - Słońca na życiowej drodze Pawła Zatorskiego.
I wiecie co Wam powiem? 
Powiem Wam, że trzeba ZAWSZE mieć tą cholerną nadzieję. Ona trzyma nas przy życiu i daje szansę na jedyną w swoim rodzaju wspaniałą miłość. A taką szansę trzeba wykorzystywać w stu procentach. Bo taka szansa zdarza się tylko raz, raz na milion. 





KONIEC. 

1 komentarz:

  1. Jak to koniec ?
    Ze już ?
    Ogólnie to cieszę się ich szczęściem
    Dobrze że wszystko dobrze sie skończyło
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń