wtorek, 30 kwietnia 2013
Tylko z nią tańczyły żywioły - 4
Serce przyśpieszyło. Byłeś tak bliski jej dotyku. Wyciągnęła swoją delikatną dłoń w Twoją stronę.
- hey. Jestem Natalia - przedstawiła się, a Ty zamiemówiłeś.
Stałeś jak przysłowiowy słup soli. Cały świat właśnie przemknął Ci przez palce.
Nie poznała Cię, a to było jak cios ponieżej pasa i to zadany przez dziewczynę za której zaczęło Ci cholernie zależeć.
- Paul - zmieszany uścisnąłeś jej dłoń.
Odwzajemniłeś szeroki uśmiech, który Kowalówna posłała w Twoją strone. Poczułeś, że przez całe Twoje ciało przeszła fala... ciepła?
Kurwa, Lotman, Ty się do cholery jasnej zakochałeś! A to źle. Bardzo źle.
- Amerykanin ? - zaczęła konwersację w Twoim rodowitym języku.
W odpowiedzi kiwnąłeś głową.
- Właśnie stamtąd wracam. Cały rok byłam w Nowym Jorku na szkoleniu z marketingu.
Chciałeś spytać o wrażenia z wyjazdu ale przerwał Ci to nadchodzący Buszek. Z uśmiechem na pół twarzy podszedł do Natalii i obdarowując jej policzek całusem ominął Was i wszedł do najbliższego pokoju. Zrezygnowałeś z dalszej rozmowy. A raczej to brunetka zrezygnowała na rzecz przygotowania jakiś kolorowych drinków dla reszty rzeszowskich siatkarzy.
Przekręciłeś zamek łazienki, po czym zimną wodą obmyłeś Swoją zmęczoną twarz. Kilka kropel spłynęło na Twoją koszulę zostawiając na niej ledwo widoczne, mokre plamki. Załatwiłeś Swoją potrzebę fizjologiczną i nie zapominając o higienie opuściłeś pomieszczenie.
W salonie panowała niezła wrzawa. Część towarzystwa była już po kilku głębszych i bełkotała o nowinkach samochodowych. Przysiadłeś się do Perłowskiego i Achrema, którzy mocno gestykulując rękami dyskutowali na temat obecnego sezonu ligowego.
- no najgorsza to będzie Skra moim zdaniem - wyraził swoją opinię kapitan rzeszowskiego klubu.
- a mi się tam wydaje, że Zaksa - machnął ręką Łukasz, o mało co nie zbijając stojącego obok porcelanowego wazonu wypełnionego po brzegi krwisto czerwonymi różami.
Uszy odmówiły Ci posłuszeństwa w dalszym przysłuchiwaniu się rozmowy kolegów. Myślami, a raczej wzrokiem wodziłeś po sylwetce Natalii, która krzątała się bez przerwy po mieszkaniu czy to z tacą przekąsek, czy z procentowymi napojami.
- Nathalie ? - wyszeptałeś niepewnie stając za dziewczyną.
Kowalówna najwidoczniej się przestraszyła, bo aż podskoczyła. Zamaszyście się obróciła, przez co zawartość tacy wylądowała na Tobie. Na szczęście, jeśli tak można powiedzieć, były to kolorowe drinki.
- przepraszam, przepraszam, przepraszam - powtarzała jak w amoku wycierając ścierką Twoją koszulę - musimy to zaprać.
Poczułeś jak Jej mała, delikatna dłoń dotyka Twojej. Dreszcze przeszły przez całe Twoje ciało począwszy od czubka głowy, a skończywszy na największym palcu u nogi. Nigdy nie pomyślałbyś, że w takim małym ciele znajdzie się aż tyle siły. Brunetka jednym ruchem pociągnęła Cię w stronę łazienki, po czym kazała zdjąć poplamioną koszulę. Posłusznie wykonałeś jej polecenie, a już po chwili Twoje ulubiona koszula wylądowała w misce pełnej wody i jakiegoś płynu.
- może ja sam to zrobię ? - zaproponowałeś, bardziej z grzeczności niż chęci. Bo przecież, ty nawet nie wiesz co robić w wypadku takich nagłych wypadków.
- nie trzeba. Poradzę sobie - odparła nawet nie podnosząc na Ciebie wzroku.
Patrzyłeś jak zręcznie "miele" Twoją koszulę w dłoniach. Przez myśl znów przeszły ci wspomnienia hawajskiej nocy, ale starałeś się nie dać tego po sobie poznać.
Ona jest szczęśliwa, i to jest najważniejsze. Przynajmniej tak Ci się wtedy zdawało.
- Rafał zaraz przyniesie Ci koszulkę, a tą rozwieszę.
Stanęła na brzegu wanny i przewiesiła mokry materiał przez drut zawieszony przy suficie. Schodząc o mało co nie spadła. Uratowały ją Twoje silne ramiona, w których kobieta na moment zatonęła.
Ona zatonęła w Twoich ramionach, a Ty w jej czarnych jak smoła oczach. Oczach, z których w tym momencie można było wyczytać lekki niepokój i przerażenie.
- wyglądasz mi bardzo znajomo - stwierdziła po chwili, a Ty kolejny raz tego dnia nie wiedziałeś co powiedzieć i jak się zachować.
piątek, 12 kwietnia 2013
Tylką z nią tańczyły żywioły- 3
Twoja hawajska kochanka. Jej czarne jak smoła włosy związane w długi kucyk i wyraziste czekoladowe oczy przykuły uwagę wszystkich obecnych.
Nigdy nie myślałeś, że kiedykolwiek będzie Ci dane ponownie ujrzeć jej malinowe usta i dołeczki w policzkach tworzące się w czasie uśmiechania.
- witaj Tato - szatynka podeszła do Twoje trenera i pocałowała go w policzek.
Nie mogłeś wyjść z szoku, który spowodowała ta wręcz nierealna sytuacja. Bo jakie jest prawdopodobieństwo, że najwspanialszą noc swojego życia spędzisz z córką trenera? Nie wiesz? To ja Ci pomogę. Otóż takie prawdopodobieństwo jest z n i k o m e, ba! nie ma w ogóle takie prawdopodobieństwa, bo takie rzeczy dzieją się tylko w kinie.
Na ziemię przywrócił Cię dopiero stukot obcasów o pomarańczowy parkiet. Szła w Twoją stronę, jednak tak jakby Cię nie pamiętała, nie zauważyła Cię, potraktowała jak powietrze, przeszła obok i rzuciła się w ramiona Twojego klubowego kolegi.
Poczułeś coś niezwykłego, coś czego chyba jeszcze nigdy nie czułeś, tak jakby serce pękło Ci na milion małych kawałeczków i nawet najskuteczniejszy klej nie dałby rady go posklejać.
Przez głowę przewinęło Ci się multum pytań. Czy kochała się z Tobą gdy była z Nim? Czy zdradziła Go z Tobą? Czy byłeś tylko pocieszeniem? Czy Ona naprawdę nie pamięta tej nocy, jednej jedynej nocy, której Ty nie możesz wymazać z pamięci?
Nie umiałeś na nie odpowiedzieć, a może nie chciałeś tego robić. Kto by pomyślał, że Twoją tajemniczą turystką okaże się mieszkanka Starego Kontynentu, Polska z krwi i kości. Podczas waszego "spotkania" mówiła wyłącznie po angielsku i nawet odpowiednio akcentowała każde słowo. Nigdy, ale to przenigdy nie wpadłbyś na pomysł, że pochodzi akurat stąd. Ale przecież nigdy nie wolno mówić nigdy.
- słuchajcie, zapraszam dzisiaj wszystkich do mnie. Trzeba jakoś uczcić nasze spotkanie - do Twoich uczu dotarł jej anielski głos.
Rozumiałeś może co drugie słowo, ale Bartman przyszedł Ci z pomocą i przetłumaczył propozycję Kowalówny.
- najpierw uzgodnij to z trenerem - wtrącił niepewnie Achrem i gestem ręki wskazał na szkoleniowca.
- taaaaaaaaaatooooooo - szatynka zrobiła maślane oczka i spojrzała na Andrzeja.
- Natalio, przecież wiesz, że oni jutro mają trening - oznajmił surowo trener Resovii - wiesz również jak bardzo działa na mnie to Twoje spojrzenie. Zgadzam się. Odpuszczę Wam jutro poranny trening, ale na popołudniowy macie przyjść w komplecie.
Przez sale przeszła fala entuzjazmu. Wszyscy zapowiedzieli swoje przybycie. Wszyscy oprócz Ciebie. Ty ciągle wahałeś się czy przyjąć zaproszenie, czy może zadzwonić do Luizy. Ale przecież tak długo czekałeś na spotkanie z tą turystką. Ciągle miałeś nadzieję, choć na chłopski rozum powinieneś zwątpić.
O dziewiętnastej stanąłeś pod drzwiami mieszkania Kowalówny. Pięścią kilka razy uderzyłeś w dębowe drzwi, aby po chwili ujrzeć w nich twarz swojego klubowego kolegi. I znów poczułeś jakby w Twoje serce wbito miliard malutkich szpileczek, niczym najlepszy zabieg akupunktury.
- O Paul, już myślałem, że nie przyjdziesz - przywitał się z Tobą w Twoim ojczystym, angielskim języku.
- a jednak jestem - odpowiedziałeś z praktycznie niewyczuwałną nutką ironii. Niewyczuwalną, ale jednak istniejącą.
Byłeś wściekły na Rafała za to, że spotyka się z Twoją Natalią. I choć spędziliście ze sobą tylko jedną, jedyną, przypadkową noc czułeś do Niej coś więcej niż do każdej innej, chociażby do Luizy. Z nią także kochałeś się całkiem przypadkowo, a nie czułeś nic poza porządaniem. Do córki trenera... Boże nie oszukujmy się. Ty do niej czułeś mięte! Tylko nie potrafiłeś tego ubrać w odpowiednie słowa. Kto by pomyślał, że jedna noc, jedna kobieta tak zmieni twoje życie i twoje nastawienie do miłości. Przed ten nawet nie myślałeś aby stworzyć stały związek. Violetta była tą jedyną z którą chciałeś spędzić całe życie, a potem.. potem zachciało Ci się spędzić wakacje na Hawajach.
Omiotłeś wzrokiem salon, w którym siedzieli już wszyscy. Próbowałeś zlokalizować właścicielkę mieszkania, ale na próżno.
- możesz mi pokazać gdzie jest łazienka? - zapytałeś Buszka po chwili milczącego siedzenia na kanapie.
Przyjmujący wskazał Ci drzwi prowadzące do toalety, ale na nieszczęście ta była już zajęta. Oparłeś się o ścianę i cierpliwie czekałeś na zwolnienie pomieszczenia. O mały włos nie zostałeś staranowany przez osobę otwierając drzwi. Zaparło Ci dech w piersiach gdy wychwyliła się zza nich Ona.
No to może i tutaj ponowie swoją PROŚBĘ :D
Potrzebuje pomysłu na scenariusz przedstawienia na temat NIKOTYNY ! Macie jakieś pomysły ? :)
niedziela, 7 kwietnia 2013
Tylko z nią tańczyły żywioły - 2
- I want you - do Twoich uszu dotarł cienki głos zielonookiej ognistowłosej.
Nie czekając na nic więcej chwyciłeś dziewczynę za rękę i wyprowadziłeś z lokalu. Pogrążeni milczeniem i dogłębnym analizowaniem swoich sylwetek wsiedliście do taksówki.
Trzy słowa, które obudziły w Tobie nutkę podekscytowania, ba! one obudziły w Tobie pewnego siebie ogiera.
Kopnąłeś drzwi mieszkania i całując nieznajomą po szyi przesuwaliście się w stronę sypialni.Rudowłosa jednym ruchem ściągnęła z Ciebie koszulę i swoimi zimnymi dłońmi błądziła po Twoim torsie. Lubiłeś to. Lubiłeś gdy dziewczyny niemal pożerały wzrokiem Twoją umięśnioną klatę. Dodawało Ci to przede wszystkim tej perfidnej pewności siebie. Odsunął zamek jej czarnej, sięgającej do połowy ud sukienki. Palcem przejechałeś po linii jej kręgosłupa, co wywołało dreszcze na skórze Twojej kochanki. Zręcznie pozbyła się Twojego paska i już po chwili całkiem nadzy leżeliście w Twoim łóżku. Wodziłeś dłonią po wewnętrznej stronie jej ud wywołując u niej gęsią skórkę. Ciche jęki wydobywające się z jej ust stłumiłeś krótkimi pocałunkami. Na całej długości Twoich pleców widniały już ślady po czerwonych paznokciach kobiety.
Tylko seks. Tego właśnie Ci było trzeba. Bez zbędnej namiętności, czy czułych słówek. Po prostu pociąg fizyczny.
O dziwo następnego ranka rudowłosej nie było obok Ciebie. Obszukałeś całe mieszkanie, a jedynym śladem świadczącym o tym iż ostatnia noc nie była tylko wytworem twojej wyobraźni była woń jej perfum roznosząca się po całym mieszkaniu i biała kartka pozostawiona na blacie stołu.
Dziękowała Ci za wspaniałą noc. Zostawiła nawet numer telefonu, który niezwłocznie wpisałeś do spisu Twoich kontaktów. Kciukiem przejechałeś po śladzie odciśniętych warg dziewczyny.
Kto wie, może jeszcze kiedyś skorzystasz z uprzejmości ognistowłosej Luizy.
Pod halą zaparkowałeś kilka minut przed godziną zero rozpoczynającą pierwszy trening sezonu 2012/2013. Pędem pobiegłeś do szatni, gdzie reszta Twoich kolegów dokonywała ostatnich poprawek swoich treningowych stroi.
- czyżby nasz Lotman wczoraj za bardzo zabalował ? - zaśmiał się Bartman, sznurując swoje czerwono-białe air maxy - kurwa- zaklął pod nosem i od zaczął od nowa wiązać sznurówki w kokardkę.
- Igła wczoraj pracował nad trzecim dzieckiem. Zobacz jak zadowolony chodzi! - Nowakowski wraz z Kosokiem zaczęli piszczeć i skakać niczym małpy z miejscowym ZOO.
Zignorowałeś ich poniekąd dziecinne zachowanie i szybko przebrałeś się w koszulkę i spodenki, ciągle rozpamiętując ostatnią noc z Luizą. Jednak i w te wspomnienia wdzierała Ci się tajemnicza turystka napotkana na Hawajach.
Weszliście na sale i głośnym polskim dzień dobry przywitaliście się z trenerem i resztą sztabu. Dzisiaj miały być mierzone wasze zasięgi, wyskoki i ostateczne pomiary długości, szerokości i obwodów waszych ciał.
Rozciągnęliście się i zaczęliście wykonywać polecenia wypowiedziane przez trenera.
Lotman jump up, Igła szybciej, Jochen come to me.
Zasięg w bloku, zasięg w ataku. Wszystko szło jak po maśle, dopóki w drzwiach sali nie stanęła ONA.
Wujek Lotman jest zły.. biedna dziewczynka.. teraz do końca życia będzie unikać meczów, w których będzie grał Paul.. Lotmanofobia ? :D
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Tylko z nią tańczyły żywioły - 1
Lądujesz na warszawskim lotnisku i pociągiem udajesz się na południe kraju. Taksówka podwozi Cię pod Twój blok. Zmagasz się z ciężkimi walizkami, które musisz wnieść, aż na trzecie piętro. Ale czym dla takiego siatkarza jak ty jest kilka toreb wypakowanych po brzegi ubraniami, butami, kosmetykami i książkami Twoich ulubionych autorów? Otwierasz szczypiące drzwi mieszkania i rzucasz się na skórzaną kanapę. Potrzebujesz odpoczynku, chwili relaksu po podróży.
Nawet nie myślałeś o oglądaniu telewizji. Po pierwsze musiałbyś się ruszyć aby włączyć bezpieczniki, a po drugie z językiem polskim to ty raczej jesteś na bakier.
Chwilę później uświadomiłeś sobie, że Twoja lodówka świeci pustkami. Jednak przed wyjściem do pobliskiego sklepu powrzucałeś swoje ubrania do szaf i komód. Oczywiście wszyscy Twoi klubowi koledzy dowiedzieli się o Twoim przyjeździe i zanim zdążyłeś wyjść z mieszkania Oni już siedzieli Ci na głowie. Umówiłeś się z nimi na wieczorny wypad do waszego ulubionego miejscowego Pubu, aby godnie uczcić koniec urlopu.
Po dość przyjemnej dyskusji z ekspedientką zapłaciłeś za zakupione produkty i w duchu dziękowałeś Bogu za to, że angielski stał się tak ważnym, a zarazem popularnym językiem.
Wieczorem zjawiłeś się w CoCoClubie w Swoich firmowych, ciemnych dżinsach i kraciastej koszuli. Reszta drużyny już czekała i powoli sączyła swoje drinki. Nie przesadzaliście z alkoholem. Jesteście w końcu sportowcami, a jutro czeka was prezentacja zawodników, czyli bite trzy godziny gadania o wszystkim i o niczym, a już pojutrze mieliście pierwszy trening.
Wymieniłeś kilka szerokich uśmiechów w obficie obdarzoną przez naturę kelnerką. Zatańczyłeś z paroma dziewczynami, ale każdy Twój kontakt z przedstawicielką płci przeciwnej kończył się autografem lub pozowaniem do zdjęcia.
Nie tego szukałeś. Nie chciałeś być tylko sławną osobą, rozpoznawanym siatkarzem, bo przecież oprócz tego jesteś normalnym człowiekiem, a przebijanie piłki przez siatkę jest Twoją pracą. Szukałeś dziewczyny, która będzie potrafiła Cię zrozumieć, zaakceptować takiego jakim jesteś, a nie patrzeć na Ciebie tylko jak na siatkarza z Ameryki. Po rozstaniu z Victorią byłeś jakiś taki przygaszony. Starałeś się stwarzać pozory szczęśliwego faceta tylko na boisku lub przed kamerami. W duszy cierpiałeś i miałeś za złe samemu sobie, że wybrałeś taki, a nie inny zawód i przez to zaniedbywałeś swoją Victorię.
Powoli wykruszaliście się i wracaliście do siebie. Najpierw zniknął wszędobylski libero, a zaraz za nim reszta drużyny. Wyszedłeś jako jeden z ostatnich. Nie chciałeś jeszcze wracać do mieszkania, ciągle pustego mieszkania. Usiadłeś więc na drewnianej ławeczce w parku przylegającym do Twojego osiedla. Miasto nocą przepełnione było przede wszystkim imprezowiczami. Zapach alkoholu i papierosowego dymu roznosił się po okolicy. Prze Tobą przeszły trzy nastolatki. Na oka dałbyś im po piętnaście, szesnaście lat. Jedna podtrzymywała się drugiej i podśpiewując jakieś melodie szły chwiejnym krokiem podbijać świat imprez.
Polska nigdy nie przestanie Cię zaskakiwać.
Obserwowałeś przewijających się przez park ludzi. Jacyś zakochani całują się pod jakimś drzewem. Jacyś kibole kłócą się o to, która piłkarska drużyna jest lepsza. Jakaś młodzież wraca właśnie z balangi. Jakaś, jakiś, jacyś... Nie znasz tych ludzi i obchodzą Cię ich problemy. Mimo to siedzisz na tej ławeczce i analizujesz zachowania j a k i ś ludzi. Jakbyś nie miał swoich problemów. A zaraz... przecież ty obecnie ich nie masz. Nie masz dziewczyny, więc nie musisz się o nic martwić.
Ku Twojemu zaskoczeniu ciągle nurtuje Cię wspomnienie nocy spędzonej z "hawajską" turystką. Dziwisz się samemu sobie, bo przecież już nie raz przeżywałeś jednorazową przygodę i dotychczas żadna z Twoich "partnerek na jedną noc" nie siedziała Ci w głowie aż tak długo. Tym razem jest inaczej. Chcesz Ją zobaczyć, już nie po to by zaspokoić swoje seksualne pragnienia, ale by tak po prostu nacieszyć się jej rozpromienionymi ognikami w oczach i malinowymi, pełnymi ustami, które ciągle przewijają Ci się przed oczami, niczym najlepsze kadry najwspanialszego filmu.
Przesiąknięty zimnym powietrzem wreszcie postanowiłeś postawić tych kilkadziesiąt kroków dzielących ławeczkę i Twoje mieszkanie. Wszedłeś pod prysznic. Postałeś chwilę pod strumieniem ciepłej wody, po czym powierzchownie powycierałeś ręcznikiem mokre ciało i naciągając na biodra bokserki rzuciłeś się na łóżko.