sobota, 1 lutego 2014

Life is a game made for everyone and love is a prize - 2

Nie posprzątałaś mieszkania. Nawet nie kiwnęłaś palcem, aby wykonać jakikolwiek krok w tym kierunku. Bo po co? Jeżeli coś nie będzie mu pasowało to sam posprząta, Ty nie zamierzasz się nim przejmować. Poza tym w mieszkaniu wcale nie było aż tak brudno. Co z tego, że na kanapie walały się Twoje koszulki, a na kuchennej wyspie stało kilka pustych kartonów po pizzy.
Wstając z łóżka uświadomiłaś sobie, że jest wpół do dziewiątej. Machnęłaś ręką, kompletnie olewając fakt, ze o dziesiątej masz się stawić na lotnisku w Pyrzowicach. W spokoju konsumujesz śniadanie, aby później przez piętnaście minut sterczeć przed szafą wybierając odpowiednie ubrania. Przecież nie może pojechać w byle czym na pierwsze spotkanie z tak ważnym dla jej matki sportowcem. Ostatecznie wyciągnęła jasne rurki i białą koszulę. Zanim ułożyłaś włosy było już grubo po dziewiątej.
Zajęłaś miejsce za kierownicą i odpaliłaś najpierw silnik, a później radio. Podśpiewując dobrze znane Ci piosenki nastawiłaś GPS i ruszyłaś w drogę. Sukcesem mogłaś nazwać to, że nie zgubiłaś się po drodze ani razu, a na lotniskowym parkingu zaparkowałaś tylko z półgodzinnym spóźnieniem.
Wtedy też zaczęłaś główkować jak poznasz owego sportowca, którego miałaś przyjemność gościć przez najbliższy czas w swoim mieszkaniu. Przypomniałaś sobie o zdjęciu, które dała Ci Sabina i szybko wyciągnęłaś je ze schowka. Rzuciła okiem na zadziorny uśmiech mężczyzny z fotografii, po czym wkroczyłaś do głównego budynku pyrzyckiego portu lotniczego.  
Z jego namierzeniem nie było aż tak trudno, przecież większość ludzi nie ma wzrostu przekraczającego barierę dwóch metrów. Porównałaś go do faceta ze zdjęcia i pewnym krokiem ruszyłaś w jego kierunku. Cieszyłaś się, że z językiem angielskim nie jesteś na bakier.
- Matt Anderson? – przeczytałaś jego godność, którą matka zapisała Ci na odwrocie zdjęcia.
- Tak, a Ty jesteś tą która miała mnie odebrać pół godziny temu? – rzucił mierząc Cię swoim bystrym spojrzeniem.
- Będziesz mi teraz wypominał spóźnienie? Możesz nie jechać ze mną i cały czas tutaj sterczeć. Twój wybór – wzruszyłaś ramionami obracając się o sto osiemdziesiąt stopni.
Słyszałaś jego ciężkie kroki za sobą i stukot kółek od walizki. Z podniesioną głową przeszłaś przez automatycznie odsuwające się drzwi i podeszłaś do swojego sportowego samochodu, którego podarował Ci tata na dwudzieste urodziny. Poczekałaś aż Matthew otworzy sobie bagażnik i włoży swoje walizki.
- Zamierzasz prowadzić w szpilkach? – zdziwił się zasiadając na fotelu pasażera.
- Masz z tym jakiś problem? – unosisz do góry brwi przekręcając kluczyk w stacyjce.
- Chce po prostu dojechać cało na miejsce – wytłumaczył, pozwalając sobie włączyć radio.
- Nie martw się – oznajmiałaś z przekąsem – Sabina kazała mi Cię dostarczyć w całości.
Z piskiem opon odjechałaś z parkingu i wciskając gaz do dechy przemierzałaś trasę do Kędzierzyna. Chciałaś być już jak najszybciej na miejscu i zaszyć się w swoim pokoju, gdzie nie będziesz musiała już wysłuchiwać opowieści Andersona o tym co słyszał na temat Polski.
- Paul mówił mi, że w Polsce jest bardzo fajnie. I są tutaj najpiękniejsze dziewczyny – zaśmiał się, a Ty wręcz czułaś jak jego wzrok wypala w Tobie dziurę – jestem tutaj od ponad godziny i nie mogę się z nim nie zgodzić.
- Daruj sobie  - fukasz włączając kierunkowskaz. Już prawie jesteście na miejscu – takie teksty mnie nie ruszają.
- Nie muszą, bo mówiąc to nie miałem na myśli Ciebie – odparł triumfalnie się uśmiechając.
Dziękujesz Bogu za to, że w radio akurat poleciała jego ulubiona piosenka i choć na chwilę zamienił pieprzenie farmazonów na zabawę w piosenkarza. Masz wielką ochotę na powiedzenie mu kilka uszczypliwych tekstów na temat jego fałszującej barwy głosu, który wręcz rozsadzał Twoje bębenki uszne.
Otworzyłaś przed nim drzwi do mieszkania, ale on jak na gentelmana przystało przepuścił Cię w drzwiach.
- Pokój naprzeciwko – rzuciłaś w jego kierunku zdejmując szpilki.
Dopiero gdy przechodził obok Ciebie zauważyłaś jaka różnica wzrostu jest pomiędzy Wami. Na oko było to jakieś trzydzieści centymetrów. Przeraziłaś się na myśl życia z takim… olbrzymem.
Rzuciłaś torebkę na kanapę, a z kieszeni spodni wyciągnęłaś  wibrujący telefon.
-Żyje. Jest już u mnie – powiedziałaś zakańczając połączenie.
Nie miałaś ochoty odpowiadać na detektywistyczne pytania Sabiny, którymi ona zapewne by Cię zasypała.
- Ile będziesz siedział mi na głowie? – pytasz, gdy on wychodzi z łazienki.
Brał odświeżający prysznic po podróży. Stał przed Tobą przepasany tylko ręcznikiem, a na jego torsie spoczywały jeszcze kropelki wody. Chyba zrobiło się trochę gorąco.
- Dopóki pani prezes nie znajdzie mi mieszkania – odparł przeczesując dłonią mokre włosy.
- Znając Sabinę potrwa to wieczność – mruknęłaś, szybko odwracając wzrok, byleby nie patrzeć na jego umięśnione ciało.
- Jesteś z Nią na ty?  - dopytywał nie spuszczając z Ciebie swojego spostrzegawczego spojrzenia.
- Można tak powiedzieć – rzuciłaś odchodząc w stronę swojego pokoju.
Nie opuściłaś go aż do popołudnia, kiedy to Matthew wręcz Cię z niego wyciągnął. Okazało się, że siatkarz zgłodniał i postanowił przygotować coś do jedzenia. Ze znalezionych produktów udało mu się wyczarować spaghetti.
- Przepraszam, że bez pytania buszowałem Ci po szafkach, ale chciałem przygotować niespodziankę – oznajmił zbierając puste już talerze.
- Przecież przez jakiś czas muszę się z Tobą męczyć. Więc…  czuj się jak u siebie w domu - te słowa z ledwością przeszły Ci przez gardło – Sabina kazała mi zawieźć Cię na jutrzejszy trening, wyjeżdżamy o ósmej.
Poczekałaś aż kiwnie Ci głową, po czym zniknęłaś w swoim pokoju. Było dość wcześniej, a Ty nie mogłaś odpuścić sobie tej okazji i nie zabalować w jednym z kędzierzyńskich klubów. Zamieniłaś spodnie i koszulę na małą czarną, a codzienny makijaż na mocne kreski. Pofalowałaś włosy i byłaś już gotowa na dobrą zabawę.
- Wychodzę na imprezę. Nie wiem kiedy wrócę – oznajmiłaś zakładając kilkunasto centymetrowe szpilki.

- Mogę iść z Tobą? – spytał, a Ty kompletnie nie wiedziałaś co masz mu odpowiedzieć. 

4 komentarze:

  1. ooooooooooo ciekawie się robi, i to BARDZO!
    wspólna impreza? omomom
    kocham Twoje kilkopartówki :P

    OdpowiedzUsuń
  2. hohooh cos czuję że będzue ciekawie hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Matt! <3 Jak można go nie wziąć na imprezę? :D Genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobito prosze tak bardzo mocno dodaj cos już :D!!!

    OdpowiedzUsuń