sobota, 31 sierpnia 2013

Ósmy kolor tęczy - 3

Policja. Karetka. Dużo zamieszania. Ci pierwsi zabierają ze sobą pokonanego Marcina. Ci drudzy próbują ratować życie Ewy.

Michał miał gdzieś funkcjonariuszy ciągnących Go na przesłuchanie. Nie zwracał uwagi na Sylwię, która już od kilku minut chciała zabrać go do swojego mieszkania. Nie dochodziły do Niego ich głosy. Zamknął się we własnym świecie. Siedząc z podkulonymi nogami, oparty o zakrwawioną ścianę, patrzył jak lekarze z największą delikatnością układają kruche ciało Ewy na noszach, a później zbiegł jak oszalały po schodach i zaraz za karetką pojechał do szpitala. Czuwał.  

Nie wyglądał najlepiej. Zakrwawiona, potargana w czasie szarpaniny koszulka. Rozcięty łuk brwiowy i warga. Posiniaczony brzuch.
Siedział na krzesełku pod blokiem operacyjnym, a przechodzący obok Niego ludzie patrzyli z politowaniem. Nie przypominał pełnego życia i werwy Michała Kubiaka, walczącego na boisku o każdy punkt. Życie opuściło Jego ciało. Sympatyczny i szczery uśmiech znikł z Jego twarzy, a oczy nie miały już TEGO blasku.
- Zapraszam pana. Panu też przyda się pomoc medyczna - pielęgniarka oddziałowa położyła dłoń na ramieniu siatkarza.
- Nie. Ja muszę tu być Teraz Jej potrzebna jest pomoc - wyszeptał spoglądając na drzwi, za którymi lekarze operują Ewę.
- Panie Michale, pana znajomą zajmują się specjaliści, najlepsi lekarze w mieście. A panu też trzeba pomóc, chyba nie chce pan wyjść w takim stanie na następny mecz - zaśmiała się próbując rozładować atmosferę - Sylwia już jedzie, a ja zapraszam za mną.

"Miłość zaczyna się wtedy, gdy szczęście drugiej osoby jest ważniejsze niż własne."

Stał za szybą jednocześnie patrząc na podpiętą do tysiąca kabelków Ewę i opowiadając komisarzowi Mełko o wydarzeniach dnia poprzedniego. 
Gdy tylko zobaczył idącą korytarzem Sylwię podbiegł do Niej.
- Co z Nią?  - dziwił się sam sobie. Dziwił się, że tak bardzo zależy mu na całkowicie obcej mu dziewczynie - Sylwia, no powiedz coś!
- Misiek, uspokój się. Operacja się udała, teraz utrzymujemy Ją w śpiączce farmakologicznej i czekamy aż odzyska siły. Idź złożyć te zeznania - dodała widząc zniecierpliwionych policjantów.
- Będę mógł do Niej wejść?
- Jak skończysz rozmowę z panami w mundurach - puściła mu "perskie oko" i zniknęła za drzwiami do dali intensywnej opieki.

Ubrał dziwny fartuch ochronny i usiadł obok szpitalnego łóżka. Złapał pokrzepiający uśmiech siostry, które właśnie zostawiała go z Ewą sam na sam.
Chwycił bladą dłoń dziewczyny i uniósł Ją do swoich ust.
- Będzie dobrze - wyszeptał - On Cię już nie skrzywdzi. Już nikt Cię nie skrzywdzi. Obiecuję.

Mógł patrzeć na Nią godzinami. Fascynowała Go. Lubił czuć po palcami fakturę skóry Jej policzków. Lubił patrzeć na jej spokojną, pogrążoną w snach twarz. 
Wolał siedzieć przy Jej łóżku i mówić sam do siebie, niż zapieprzać na treningach i wysłuchiwać głupich docinków od klubowych kolegów.
Czekał z utęsknieniem na dzień, gdy znów dane mu będzie zobaczyć Jej ciemne oczy.
I stało się! 
Wpadł do szpitala, chwilę po tym jak odebrał telefon od siostry. Zerwał się z treningu, ale miał powód : WYBUDZILI JĄ.
Stanął za szybą i delikatnie pomachał w Twoim kierunku. Pamiętasz tą ulgę wymalowaną na Jego zmęczonej, ciągłym czuwaniem, twarzy? Pamiętasz ten uśmiech, z którym wszedł do Twojej sali i który gościł na Jego twarzy przez całą wizytę? Całą wizytę, która trwała zaledwie kilka chwil, a to z powodu dwóch policjantów, którzy zaczęli Cię wypytywać o wszystko co związane z Marcinem Welmanem. A przecież Ty chciałaś jak najszybciej zapomnieć o tym bydlaku, który tak oszpecił Twoje ciało i  zrujnował psychikę.



SKRA - POLONIA  - oglądamy ! *o* 
a teraz takie pytanie : którą z historii zaprezentowanych w "zakładkach" chcecie zobaczyć jako następną ? 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Ósmy kolor tęczy - 2


"Na błędach uczymy się tylko wtedy, kiedy zaczynają boleć."

Nieznajomy zmierzył Cię wzrokiem lustrując przy tym każdą część Twojego ciała. Na chwilę zatrzymał się na Twoje zlinczowanej twarzy.
- Ty pewnie jesteś Ewa - uśmiechnął się przyjaźnie - Michał, brat Sylwii - podał Ci dłoń, a Ty niepewnie ją uścisnęłaś.
Złapał Twój nadgarstek o dokładnie obejrzał go z każdej strony. Nie wyglądał lepiej niż inne części Twojego ciała, a które otrzymałaś mocne uderzenia. Obrzęki za Chiny Ludowe nie chciał zejść.
-To nie wygląda najlepiej - podsumował. No co ty nie powiesz, mądralo?
- Nie, nie wygląda najlepiej - mruknęłaś - pośpieszmy się, bo Marcin za godzinę wróci z pracy, a nie chcę się na Niego natknąć.

Włożyłaś klucz od zamka drzwi Twojego byłego mieszkania.Przekręciłaś go i lekko popchnęłaś drewnianą płytę. Przykazałaś Michałowi poczekać w korytarzu, a sama czym prędzej znalazłaś się w sypialni. Omiotłaś pomieszczenie wzrokiem. Jak zawsze niezaścielane łóżko wyglądało jak po przejściu tornada. Dla spokoju własnego sumienia poukładałaś poduszki i nakryłaś wszystko kołdrą.Wróciły wspomnienia, których tak bardzo chciałaś się pozbyć. Czym prędzej powrzucałaś swoje ubrania, buty i kosmetyki do dwóch obszernych walizek. Wyniosłaś je na korytarz i poszłaś jeszcze do salonu, bo swój laptop i kilka dokumentów. 
- Myślałaś, że dam Ci odejść?! - Twój wzrok zatrzymał się na siedzącym w skórzanym fotelu Marcinie - Idiotka! 
Mężczyzna automatycznie podniósł się z zajmowanego wcześniej miejsca i podszedł do Ciebie. Był blisko. Za blisko. Jego dłonie zacisnęły się na Twoich nadgarstkach pozostawiając  na nich ślady, które na długą nie dadzą zapomnieć o tej wizycie.
Poczułaś ból. Ból rozrywający całe Twoje ciało, od stóp, aż po sam czubek głowy. Potrząsnął Tobą. Zacisnął dłonie na szyi. Dusił. A Ty, ku jego zaskoczeniu, wcale nie płakałaś, nie krzyczałaś. Uniosłaś głowę do góry i wbiłaś w twarz swojego byłego partnera lodowate spojrzenie. Już się go nie bałaś. Co to, to nie ! Zacisnęłaś mocno pięści i gromadząc wszystkie swoje siły odepchnęłaś Go od siebie. Rozzłościłaś Go, czego nie miałaś w planach, a co było nieuniknione. Nawet nie rozmasował potylicy, którą uderzył o kant kanapy. Wstał bez słowa, bez jakiekolwiek zająknięcia i rzucił się na Ciebie, jak głodujący od miesięcy lew na smukłą i apetyczną antylopę.

Chłopak stał w korytarzu, nie chcą za pewne Wam przeszkadzać. Zacisnął dłoń na rączce walizki i czekał. Cierpliwie. Dopiero słysząc charakterystyczny dźwięk zderzenia wewnętrznej części dłoni z delikatną fakturą policzka, ocknął się jakby ze snu. Wbiegł do salonu i od razu rzucił się na nieświadomego Jego obecnością Marcina.

Okładał Ją. Ranił i siniaczył. Sprawiało Mu to olbrzymią przyjemność. Śmiał się ironicznie wymierzając kolejne ciosy w twarz i brzuch.

- Zostaw Ją ! - Michał dopadł Welmana odciągając Go od leżącej na ciemnych panelach Ewy - Już za dużo przez Ciebie wycierpiała.
- A Ty co? Obrońca uciśnionych od siedmiu boleści? - zadrwił popychając bruneta na regał z książkami.
Zbierane przez Ewę od kilku lat powieści kolejno spadały z półek, odbijając się od ramion i głowy Michała.
- Jesteś gówno warty! Tak samo jak ta szmata - krzyknął wymierzając cios w umięśniony brzuch przeciwnika.
- Nie pozwolę Ci tak o Niej mówić!
- Bo co? Uderzysz mnie? Zrobię z Tobą to samo co z Nią - zaśmiał się złowieszczo wskazując na nieprzytomną dziewczynę - I co teraz? Ratuj swoją księżniczkę o szlachetny księciu - prychnął - no dalej, bo laska Ci się wykrwawi, a chyba nie chcesz nagrody za wyzwolenie od trupa.
Prowokował Go. Robił to tak idealnie, że Michał w końcu nie wytrzymał i jednym perfekcyjnie wymierzonym ciosem powalił Marcina na ziemię.
Czym prędzej podbiegł do Ewy. Złapał Ją za dłoń i przeczesał włosy. Na Jego ręce pozostała czerwona plama krwi.
- O Mój Boże! - w drzwiach stanęła wystraszona Sylwia, a omiatając pomieszczenie wzrokiem przymknęła usta dłonią, aby nie zaczął krzyczeć.
- Dzwoń po pogotowie i na policję - wydusił z siebie Jej brat ledwo co powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.

Płaczący Michał Kubiak? Tego świat chyba jeszcze nie widział. No chyba, że po nie dość udanych londyńskich Igrzyskach Olimpijskich, ale wtedy to było coś innego. 




Mamy next. Jakoś powstał. Ciekawe, czy uda mi się wymodzić coś w następnym. 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Ósmy kolor tęczy - 1

Uderzył Cię. A ty znów mu wybaczyłaś. Twoja miłość do Niego była na tyle duża, że nie potrafiłaś od Niego odejść.
Do czasu.
Do czasu, gdy znów poczułaś Jego dłoń wymierzającą Ci siarczysty cios w prawy policzek.
Do czasu, kiedy nie uderzyłaś biodrem o kant stołu.
Do czasu, gdy na całym Twoim ciele nie było nawet milimetra kwadratowego wolnego od sińców, świeżych ran i gojących się blizn.

Wtedy już nie wytrzymałaś. Pękłaś, a wraz z Tobą to wspaniałe uczucie, cholerna miłość, która od dwóch lat trzymała Cię przy Nim. Przecież miało być tak pięknie. Zamieszkaliście razem. Chcieliście się pobrać, wyjechać w podróż dookoła świata, mieć trójkę dzieci. Miało być tak pięknie. Miałaś budzić się koło Niego każdego ranka i zasypiać każdego wieczora. Miało być. Czas przeszły.
Zebrałaś w sobie resztki godności, strzępki odwagi i buzującą w całym Twoim organizmie złość. Wygarnęłaś Mu to co ostatnimi tygodniami zalegało na Twoim sercu. Zrobiłaś coś co powinno stać się już dawno temu. Przyznałaś, że był Twoją największą porażką, życiowym błędem. Patrząc Mu prosto w oczy powiedziałaś, że odchodzisz od Niego, że to koniec, że nie możesz być dłużej z takim brutalem jakim się okazał.

A co na to On?
Znów Cię uderzył. Wybiegłaś z płaczem z mieszkania przykładając dłoń do zaczerwionego policzka.
Dwa piętra niżej stratowałaś młodą kobietę.
- Nic pani nie jest? - przejęłaś się, gdyż nieznajoma z impetem runęła na posadzkę.
- Mi nic, ale pani nie wygląda najlepiej. Tą ranę nad brwią trzeba opatrzyć. Niech pani wejdzie ze mną do mieszkania. Jestem lekarką. Poradzimy sobie ze wszystkim.
Zdezorientowana weszłaś do mieszkania wskazanego przez kobietę. Za jej poleceniem usiadłaś przy kuchennej wyspie.
- Ale się pani doprawiła - zagaiła przemywając ranę - co się tak właściwie stało? Bo te zadrapania to raczej nie przypadek.
- Nie chciałabym o tym mówić - wyszeptałaś łamiącym głosem, a łzy wypłynęły z Twoich oczu.
- trochę nie tak zaczęłyśmy naszą znajomość - brunetka szeroko się uśmiechnęła - Sylwia jestem.
- Ewa - niepewnie uścisnęłaś dłoń kobiety.
Sylwia przykleiła plaster na Twoje czoło, po czym postawiła na stole dwa kubki gorącej herbaty.

Znów pękłaś. Wypłakałaś się w Jej ramię i opowiedziałaś wszystko co zdarzyło się w ciągu minionych najgorszych tygodni Twojego życia.
Mówiąc Jej o tym nie czułaś się dziwnie, niekomfortowo; zapomniałaś, że znacie się raptem kilkadziesiąt minut. W tym czasie Sylwia była jedyną osobą, którą obdarzyłaś zaufaniem. Bez najmniejszego zawahania mogłaś określić Ją mianem Twojej przyjaciółki. Jeszcze bardziej w tym stwierdzeniu upewniła Cię Jej oferta. Zaproponowała, a raczej rozkazała, abyś została u Niej. Jutro, gdy On będzie w pracy wejdziecie do mieszkania i zabierzecie Twoje rzeczy.
Pościeliła Ci łóżko w pokoju gościnnym. Przykazała wziąć prysznic. Zrobiła kolację. I nawet pożyczyła Ci do spania jedną z koszulek jej brata.

Obudziły Cię promienie wschodzącego słońca. Przedarły się przed drewniane żaluzje i mocno ogrzewały Twoją twarz. Leniwie zrzuciłaś nogi na puchaty dywan, po czym podreptałaś do łazienki. Stanęłaś nad umywalką i zimną wodą przemyłaś zaspaną twarz. Podniosłaś głowę do góry i napotkałaś swoje odbicie w lustrze. Ogromny siniak na prawym poliku nie dodawała Ci uroku, czy seksapilu, a wręcz przeciwnie: tylko Cię oszpecał. Oderwałaś plater przylepiony na skroni i palcem przejechałaś po skrzepniętej krwi. Pozwoliłaś użyć sobie szczotki Sylwii i przeczesałaś swoje ciemnobrązowe fale. W kuchni odnalazłaś notatkę zaadresowaną do Ciebie. Sylwie przepraszała Cię, że musiała wyjść do pracy, bo jej koleżanka zachorowała i ktoś musiał zastąpić Ją na dyżurze. Jednocześnie zapewniała, że w okolicach godziny jedenastej w mieszkaniu pojawi się Jej brat i pomoże Ci przenieść rzeczy ze starego mieszkania.
Parę minut przed jedenastą usłyszałaś brzęk kluczy, a po chwili w drzwiach ujrzałaś wysokiego bruneta. Wydawało Ci się, że skądś Go znasz, że gdzieś Go już widziałaś, ale gdy dochodziłaś do tego kim może być ów mężczyzna, wszystko rozmazywało się i już niczego nie byłaś pewna.


Kubiaczku, nadchodzę. 
Na razie pojawiam się tylko tutaj, Dzięki spale... i Siatkówka jest bowiem... pozostaną na razie niedokończone. Brak czasu. Brak weny. Brak tej cholernej motywacji. Spokojnie, postaram się powrócić, o ile Wy tego jeszcze chcecie. 

Dla Kaśki, bo chciała, bo czeka <3 

wtorek, 13 sierpnia 2013

Spes Ultima Moritur - 3

Zabrał ją... do kina! Idealnie jak na pierwszą randkę! Pozwolił wybrać Jej film i tulił w ramionach, gdy na ekranie pojawiały się przerażające sceny z najnowszego horroru. 
Później zabrał Ją na pizzę. Poznali się bliżej. Opowiedział Jej o swojej niedoszłej żonie Barbarze i ku swojemu zaskoczeniu nie czuł już ścisku w żołądku wypowiadając Jej imię. Po dłuższej chwili ruszyli w drogę powrotną do Spały. 
Stali przed wejściem do Ośrodka, który na ich nieszczęście był już zamknięty. 
Noc była zimna, a wiatr szalał niemiłosiernie.
Siatkarz poprawił grzywkę dziewczyny, którą mocny podmuch wiatru rozwiał we wszystkie strony, zatrzymując palce na bliźnie, tuż nad lewą powieką. 
- Co się stało? - spytał głęboko patrząc w Jej jasne oczy.
Przestraszyła się. Odsunęła od Niego na kilka kroków. Ponownie nacisnęła dzwonek przywołujący dozorce, tylko, że tym razem nie zrobiła tego ze spokojem malującym się na twarzy, zrobiła to nerwowo. I naciskała go dopóki drzwi nie otworzyły się. Nie zważając na zaspanego i rozzłoszczonego dozorcę, a tym bardziej na zaskoczonego Pawła, Irena uciekła do swojego pokoju. Zatorski został sam, osłupiały, z beznadziejną pustką w głowie i wyrzutami sumienia.

Co zrobił nie tak?
On nic.
To Irena skrywała tajemnicę, którą nie chciała się z nikim podzielić.
Dlaczego?
Bała się, że po tym jak Paweł dowie się, zostawi ją ze złamanym sercem.
Tak, pokochała Go, a co najlepsze : On pokochał też Ją.

- I jak się randka udała? - Kłos od samego rana próbował wyciągnąć od przyjaciela jakieś informacje. 
- Nijak - odburknął libero nakrywając się szczelniej kołdrą.
Była siódma rano. Żar lał się z nieba, a do śniadania została niecała godzina, czyli można jeszcze pospać. 
A jednak nie można! Nieoczekiwanie do pokoju ktoś zaczął się dobijać. Natrętnie pukał w imitującą drewno płytę, jakby chciał wybić w niej dziurę. Miny chłopaków były nie do opisania, gdy po chwili w progu ujrzeli... Irkę. 
- Mogę porozmawiać z Pawłem? Na osobności - niepewnie stanęła w drzwiach "bełchatowskiego apartamentu". 
- Jasne.. to ja pójdę do Wrony - nie zważając na swój jakże niewyjściowy strój Karol migiem wyszedł z pomieszczenia zostawiając wystraszoną Irenę i zaskoczonego Pawła samych.
Zati usiadł na swoim łóżko i poklepał miejsce obok siebie. Usiadła tam, po czym wzięła głęboki oddech. Powietrze wypełniło Jej płuca, nie przynosząc zamierzonych efektów : krzty odwagi.
- Zgwałcili mnie i brutalnie pobili - wyszeptała łamliwym głosem, a z jej oczu popłynął potok łez.
Objął Ja ramieniem, próbował pocieszyć, choć sam nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować. Dobre kilkanaście minut ryczała w Jego nagie ramiona, a On kołysał Ją, powoli, w przód i w tył, dając do zrozumienia, że jest bezpieczna, że nic jej już nie grozi.
- Ja Cię kocham Irka - oznajmił niepewnie, bojąc się Jej reakcji.
Dziewczyna podniosła głowę do góry i spojrzała na Niego zaszklonymi oczami.
- Kocham Cię - powtórzył już o wiele pewniej i głośniej - chcę się z Tobą spotykać. Chcę z Tobą założyć rodzinę, cieszyć się chwilą, spędzić z Tobą całe życie..
Zapadł cisza. Serce siatkarza łomotało z niepewności. Dopadł go stres. Stres większy niż przed najważniejszym meczem sezonu. I pozostało Mu tylko czekać. Czekać jak skazany na wyrok. Na wyrok dotyczący Jego przyszłości.
- Postaram się nie uciec Ci sprzed ołtarza - zaśmiała się rozładowując napiętą atmosferę.
Zatorski poczuł się o wiele pewniej. Patrząc Irce głęboko w oczy zbliżał swoją twarz do Jej. Połączyli się w pocałunku. Ich pierwszym i nieostatnim pocałunku. 
Nie przerwali nawet, gdy do pokoju z hukiem wpadł Karol i Andrzej.
- Będzie na fejsa - uśmiechnął się Kłos i zrobił im zdjęcie.
Ich pierwsze wspólne zdjęcie, które zajęło honorowe miejsce w ich wspólnym domu. 

Spes Ultima Moritur - nadzieja umiera ostatnia. 
Chciałoby się napisać, że żyli długo i szczęśliwie, bo tak też i było. 
Nie uciekła sprzed ołtarza, a obrączkę z białego złota dumnie nosi do dziś.
Skąd to wiem? 
Bo poznaliście moją historię. Historię Irki Kwiatkowskiej - Słońca na życiowej drodze Pawła Zatorskiego.
I wiecie co Wam powiem? 
Powiem Wam, że trzeba ZAWSZE mieć tą cholerną nadzieję. Ona trzyma nas przy życiu i daje szansę na jedyną w swoim rodzaju wspaniałą miłość. A taką szansę trzeba wykorzystywać w stu procentach. Bo taka szansa zdarza się tylko raz, raz na milion. 





KONIEC.